Na kofty natknąłem się zupełnym przypadkiem w internecie pewien czas temu, bardzo szczęśliwie zresztą, bo od pierwszego wejrzenia spodobała mi się i nazwa, i forma tej bliskowschodniej potrawy. Kiedy po kilku dniach postanowiłem sprawdzić z czego się je robi, moja mina na chwilkę stała się już nieco mniej entuzjastyczna. Okazały się pulpetami/klopsami z mięsa z ewentualnym dodatkiem ryżu czy warzyw. Wersja wegetariańska? W całości z sera. Opcja wegańska w wersji bardziej przyziemnej i ekonomicznej niż z kilku kostek tofu? Brak? Co to takiego - dla chcącego nic trudnego! W mig obmyśliłem koncept, który inkubował w głowie przez okres kilku tygodni, ale wreszcie doszedł do głosu. Szkoda tylko, że jednak tak późno...
Od razu stanęły mi przed oczyma różowe kofty, buraczane. Zawierające sporą dawkę warzyw, bo u mnie wszystko jest pełne warzyw ;P Na bazie grochu - tego łatwodostępnego i taniego strączka. Przyznaję, wcześniej sam go dość rzadko używałem. Smak buraków idealnie dopełnia orzeźwiająca nuta mięty. Jeszcze trochę indyjskich przypraw: imbir, chilli, cynamon. I zmielona niepalona kaszy gryczana dla lepszego zwarcia i... zmielone siemię lniane! Tego składnika radzę nie pomijać! Zalane wodą tworzy w kilka chwil mocny żel, który nadaje różowym koftom niesamowitą konsystencję. Są zwarte, ale jednocześnie soczyste i daleko im do suchości, z delikatnie chrupiącą skórką. I popełnię kompletną nieskromność, ale to jest jedna z najlepszych burgeropodobnych potraw przeze mnie zmontowana.
Buraczano-miętowe kofty wegańskie z grochu
(około 24 koft)
- 1 szklanka grochu w połówkach (180g) + wrzątek
- 70 dag buraków (3 średnie lub 2 większe)
- 1/3 szklanki niepalonej kaszy gryczanej (60g)
- 2 łyżki siemienia lnianego (u mnie złote)
- 2 łyżki suszonej mięty
- 1/4 szklanki wody
- 2 łyżki soku z cytryny
- 1 łyżeczka imbiru
- 1/2 łyżeczki chilli
- 1/3 łyżeczki cynamonu
- Groch płuczemy i zalewamy wrzątkiem (nie będzie on gotowany). Zostawiamy do namoczenia na noc, a gdy ostygnie można go schować do lodówki.
- Buraki obieramy, myjemy i ścieramy na drobnych oczkach tarki. Groch płuczemy raz jeszcze i odsączamy na sicie. Kaszę gryczaną mielimy w młynku na mąkę. Siemię lniane także mielimy, ale wraz z suszoną miętą. Zalewamy 1/4 szklanki wody, mieszamy i odstawiamy na bok.
- Groch przekładamy do naczynia i wyciskamy do niego sok ze startych buraków. Dodajemy sok z cytryny, imbir, chilli i cynamon i blendujemy bardzo dokładnie. Zmiksowany groch z sokiem z buraków łączymy z pozostałymi buraczanymi wiórkami. Wyrabiamy masę za pomocą dłoni, a następnie dosypujemy mąki gryczanej i znów wyrabiamy. Teraz dodajemy bardzo gęsty żel powstały ze zmielonego siemienia lnianego z miętą, wyrabiamy raz jeszcze bardzo dokładnie. Wstawiamy całość do lodówki na około 20-30 minut.
- Piekarnik rozgrzewamy do 180*C i wykładamy blachę (najlepiej kratkę) papierem do pieczenia. Formujemy kofty - tworzymy w dłoniach różowe kule o rozmiarach trochę większych od orzecha włoskiego, wyjdzie ich około 24-26 sztuk. Wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 25 minut. Świetnie smakują na ciepło w towarzystwie sosu pomidorowego, ale i po ostudzeniu w lodówce. Sądzę, że w razie potrzeby dobrze by się także mroziły.