Bardzo pracowity i męczący dzień mnie dziś czeka, ale niestety muszę spiąć pośladki i dać z siebie wszystko. Siedzę w szkole znów 8 godzin, potem korki z matematyki, nauka do chemii i odwiedziny u babci, bo ma dziś urodziny <3 Idę do niej na pieszo, bo ma być ładnie, a ja cholernie jestem spragniona tej zieleni, która ostatnio wyjątkowo soczysta i bujna :) Mam nadzieję, że babcia z prezentu będzie zadowolona, bo zrobiłam jej wegańskie bananowe babeczki z morwą i czekoladą, a na przepis zapraszam w sobotę :)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pamiętacie o tym, jak pisałam o współpracy ze sklepem
Alfa-koszyk i jego właścicielką Panią Magdą? (kilk!) Pani Magda naprawdę mnie rozpieściła i wysłała mi paczkę pełną cudowności! Dostałam same wegańskie cudowności, które już zaczynam testować :) Oczywiście zaczęłam od rzeczy, która kusiła mnie najbardziej, a mianowicie od wegańskich kuleczek/pralinek Rawnello! Jest ich więcej wariantów smakowych, ale Pani Magda wysłała mi 3 na testy :) Dziś wersja ''Migdały Pod Palmą'' - czy spadnie mi kokos na głowę z zachwytu? Zapraszam! :)
Skład:
Wygląd: Opakowanie jest prześliczne i wykonane z pomysłem. Bardzo podoba mi się forma pudełka, bo nie dość, że jest to kartonik, to i jeszcze przypomina pudełka słodyczy ''klasycznych'' ;) Kuleczki w środku przypominają troszeczkę Raffaello, ale ja osobiście wolałabym dostać takie cuda niż tamten popularny słodycz ;) Pralinki są różnych kształtów i rozmiarów więc widać, że to ręczna robota! Widać, że niczego tu nie żałowano, a kuleczki przez to prezentują się wybornie.
Smak: Zacznę od zapachu, który jest wyjątkowo intensywny i bardzo słodki. Czuć tu głównie kokos i uwaga...rodzynki! Spodziewałam się, że dostanę karmelową nutę daktyli, jak to w wszelkich ''raw'' słodyczach bywa, ale tu zdecydowanie dominują rodzynki. Migdałów może nie czuć, ale już po przekrojeniu wiedziałam, że jest ich dużo i są w ogromnych kawałkach. Kokosowe wiórki nie podpadają i posłusznie trzymają się bakaliowej masy. Kuleczki są miękkie, ale można się w nie wgryźć. Ich konsystencja jest typowa dla łakoci z samych bakalii, ale ja ją ubóstwiam i takie słodycze mogłabym jeść na okrągło :D Rodzynki zdominowały zapach, ale i też smak, bo po pierwszym gryzie czułam tylko je. Kokos nikł, daktyle nikły i migdały też odchodziły w zapomnienie - to właśnie one dominowały nad całością i powaliły mnie swoją naturalną słodyczą. Po drugim gryzie i dłuższym przeżuwaniu wyłaniają się pozostałe aromaty, a dominuje w nich kokos.
Całość jest ultra słodka, ale pyszna! Byłby maks punktów, ale niestety zabrakło mi tutaj tego kokosowego ''pazura'' ;)
Podsumowując:
9+/10
Czy kupię ponownie? - Raczej inny smak :)