Lubię! U nas w domu, tylko ja. I kot Franek. Zajadaliśmy się dzisiaj obiadowo. Ile miłości było później w tym kocie! O tyle! Parę tygodni temu, udało mi się kupić w fajnej cenie, całe krewetki. Były już co prawda, obgotowane, ale w całości, więc z przyjemnością dzisiaj sobie poskubałam. Przepis bardzo klasyczny - natka pietruszki, chili, czosnek i masło. W związku z tym, że większość krewetek zamroziłam, już mam kolejne pomysły na ich przygotowanie. Ale z tym może poczekam na ekipę, raczenie się nimi samemu, jakoś tak średnio na jeża.
Składniki:
20 średnich krewetek
200 g ulubionego makaronu
3 ząbki czosnku
spora garść natki pietruszki
1 mała chili
sok z limonki
1 łyżka masła
oliwa extra virgin (opcjonalnie)
sól
(przepis na 2 porcje)
Tak jak pisałam we wstępie, miałam do dyspozycji obgotowane, całe krewetki. Dwa tygodnie temu je zamroziłam, dziś rozmroziłam w ciepłej wodzie. Musiałam je oczywiście najpierw oczyścić. Na początek, ukręcamy im łebki, później obieramy z pancerzy, pozostawiając ogon. Jeżeli nie macie ochoty na zostawianie ogona, możecie go oczywiście także urwać. Później, lekko nacinamy zewnętrzną, górną część krewetki i wyciągamy delikatnie, czarną nitkę. Jest to przewód pokarmowy, zbędny. Makaron gotujemy, w osolonej wodzie, wg opisu na opakowaniu. Pod koniec gotowania, rozpuszczamy masło na patelni, wrzucamy pokrojony w plasterki czosnek, oczyszczone krewetki, po chwili chili i natkę, smażymy minutę (surowe oczywiście trzeba smażyć dłużej). Ugotowany makaron wrzucamy na patelnię i całość smażymy, dosłownie paręnaście sekund. Przekładamy na talerz, skrapiamy sokiem z limonki. Można jeszcze raz posypać natką i polać oliwą.