Już dawno miałam w planach napisanie takiego posta, bo wiele osób pyta mnie o moje źródła makroskładników. Można zauważyć mniej więcej skąd dostarczam i w jakich ilościach sobie makroskładniki po moich jadłospisach, ale mimo to dostaję często o to pytania. Myślę, że post z zestawieniem takich produktów będzie pomocny i w miarę ciekawy :) Chcę wprowadzić tu trochę więcej urozmaicenia co do postów, a takie o zdrowym żywieniu i diecie jak najbardziej mnie interesują i myślę, że moich odbiorców też ;)
Serię tą postanowiłam zacząć od elementu, który bardzo lubię i nie mam kompletnie problemów z jego dostarczaniem. Na samym początku mojej przygody z wegetarianizmem byłam straszona tym, że moja dieta bez mięsa będzie pozbawiona białka, ale to straszna bzdura! Białko znajduje się praktycznie we wszystkim i nawet na diecie opartej w 100% na roślinach nie będzie z tym białkiem tak wielkiego kłopotu, jak to niektórzy mawiają :) Nie przedłużając już chcę Wam przedstawić moje top 4 źródła białka, bez których nie wyobrażam sobie życia.
1 - Nabiał
Nie będę ukrywać, że dzień bez nabiału jest u mnie dniem straconym. Twarogi, sery, serki, jogurty...no kocham! Na zdjęciu powyżej macie najczęściej jedzony przeze mnie nabiał. Serki wiejskie i twarożki grani (właśnie tej firmy!) wpadają u mnie codziennie. Oczywiście staram się nie przesadzać z ilością i przeważnie jest to jeden serek lub twarożek dziennie na kolację. Wpadają też twarogi w kostce czy przeróżne sery. Camembert to ostatnio moje uzależnienie, a ten lekki jest mniej maślany niż klasyczny i jego smak bardzo mi odpowiada.
Mimo wszelki wzmianek o tym, że nabiał wcale nie jest dla nas dobry to ja się do niego nie zrażam. Nabiał jest bogaty w wapń, a on oczywiście wpływa na nasze kości. Produkty mleczne dostarczają nam też kwasów omega-3 , cynku, potasu, witamin z gruby B, witaminy A, witamin D i witaminy E. Dodatkowo nabiał syci i jest idealny dla osób aktywnych fizycznie.
Jeśli chodzi o nabiał, którego nie jadam to jest to: mleko, śmietana, masło, kefir i maślanka
Dlaczego? Tylko i wyłącznie ze względów smakowych ;) Nie lubię i jeśli coś mi nie wchodzi to zmuszać się nie będę (szczególnie do masła, brrry)
2 - Tofu
Nachwaliłam nabiał klasyczny to teraz czas na coś wegańskiego ;) Tofu wylądowało na miejscu drugim, bo odkąd nauczyłam się je dobrze przygotowywać, to pokochałam jego smak. Nie ukrywam, że najbardziej smakuje mi to wędzone i to właśnie ono jem najczęściej. Kiedyś bałam się jeść tofu często, bo naczytałam się jaka ta soja jest GMO, ale na szczęście ta co trafia do naszych produktów (jeszcze) taka nie jest i można sobie jak najbardziej na tego typu produkty pozwalać. Mam swoje top 2 ulubione tofu ze względu na walory smakowe i są to tofu z Lidla i tofu z Kaufland. Wypadają one też bardzo korzystnie cenowo, a więc mogę sobie śmiało pozwolić na 2 lub nawet 3 razy w tygodniu na taki przysmak. Tofu warto jeść ze względu na dużą zawartość wapnia, dobrze przyswajalne żelazo oraz dobrze przyswajalne białko, które nasz organizm przyswaja w 91% :) Mniam!
3 - Strączki
Kolejnym GENIALNYM źródłem białka są strączki! Wybór jest przeogromny, ale moimi ulubionymi są ciecierzyca, groszek i fasola. Niestety ja muszę sobie dawkować strączki gdyż mój organizm słabo radzi sobie z ich trawieniem, ale nie rezygnuję i jem tyle ile mogę. Strączki dają nam ogromne pole do popisu jeśli chodzi o przygotowywanie dań. Możemy jeść je na słono lub na słodko, jako pasty, jako ciasta, jako składniki zup, sałatek, placków, kotletów...ogrom propozycji! Ostatnio coraz więcej osób zaczyna je doceniać, co widzę po różnych social media i to jest dla mnie wielki plus :) Po strączki sięgają nawet producenci wędlin i wprowadzają różne pasty i pasztety dla wegan czy wegetarian :) Dla mnie super! Kolejną zaletą strączków jest to, że są one bardzo tanie i można je dostać w każdym markecie ze spożywką. Oczywiście lepiej jest kupować strączki na wagę, moczyć je i gotować samemu, ale że ja jestem jedyną osobą na diecie bezmięsnej w moim domu to idę na łatwiznę :) U mnie niestety jestem jedyna, która ceni sobie ich smak, a pozostali domownicy stronią nawet od hummusu :(
4 - Odżywki białkowe
Umieściłam je w tym rankingu na końcu, bo jest to dopiero nowość w moim menu i wiem, że zostaną ze mną na długo ;) Wiem, że wiele z Was uzna je za samą chemię, ale wcale tak nie jest. Co prawda zawierają słodziki, ale prócz tego ich skład wcale nie przypomina tablicy mendelejewa i z czystą przyjemnością mogę Wam je polecić. Jadam je ze względu na walory smakowe i odżywcze. Nie przekraczam dawki 20 gramów odżywki na dzień, bo wiem, że więcej jest mi po prostu zbędne. Odżywki próbowałam już wielu firm, ale bezkonkurencyjne są dla mnie te od WK, które są PRZEPYSZNE i moje miseczki jaglanki/owsianki/inne kaszki czy placuszki z takim dodatkiem zyskują wiele na smaku i konsystencji. Jest to produkt bardziej rekreacyjny, ale mimo to będę go stosować.
Mam nadzieję, że takie ogólne podsumowanie Wam się spodobało! Mi tworzenie takich postów sprawia wiele radości i przyjemności, a więc już nie mogę się doczekać jak będę tworzyć dla Was post o tłuszczach, który pojawi się w następną środę.
Miłego dnia! :)