Brązowy ryż na mleku kokosowym z musem z persymony, bananem, kokosem, nerkowcami i gorzką czekoladą
Rzadko zdarza mi się przygotować ryż na śniadanie - inne płatki czy kasze wygrywają z nim konkurencję jeśli chodzi o czas gotowania. Czasem jednak zapragniemy odmiany i wtedy nie ma innego wyboru. Dziś postanowiłam wykorzystać napoczęte mleko kokosowe oraz jedną z kilku persymon, które ze względu na niską cenę zasiedliły moją lodówkę. Może i nic odkrywczego, ale ryż zaskoczył swoją kremową konsystencją, co uczyniło ze śniadania prawdziwą przyjemność. Persymona i banan nadały naturalnej słodyczy, a orzechy nerkowca, te o najdelikatniejszym smaku oraz płatki kokosowe wpasowały się, nie zaburzając hamonii w miseczce :>
Przepis:
- 50g brązowego ryżu (nada się też inny np. Basmati)
- 1/2 szklanki mleka roślinnego
- 1/2 szklanki wody kokosowej
- 2 łyżki mleka kokosowego (o stałej konsystencji)
- ziarenka z 1/3 laski wanilii
- 1 mały banan lub 1/2 dużego
- 1 persymona
- garstka nerkowców
- garstka płatków kokosa
- 2-3 kawałki gorzkiej czekolady
Ryż zalewamy wodą kokosową i mlekiem roślinnym, dodajemy wanilię i gotujemy na małym ogniu do miękkości, w razie potrzeby dolewając zwykłej wody (mój ryż był dość chłonny). Pod koniec gotowania dodajemy stałe mleko i mieszamy do stopienia, podgrzewamy jeszcze chwilę, mieszając. Persymonę obieramy ze skórki, kroimy na mniejsze kawałki i blendujemy na gładki mus. Wedle uznania można go lekko i krótko podgrzać. Przekładamy ryż i mus do miseczki, nakładamy pokrojonego w plasterki banana, kokos, posiekane nerkowce i czekoladę.
A teraz nieco z serii "Co u mnie": otóż wczorajszego sprawdzianu z "Wesela" obawiałam się bez potrzeby - odpowiedzi dostaliśmy z lewego źródła kilka lekcji wcześniej. Klasówka z chemii podobnie zabawnie - nauczycielka zapomniała pytań i dyktowała je na bieżąco, w związku z czym okazały się całkiem przyjemne do zrobienia. Z tego komfortu w ogóle nie czuję, że dziś również czeka mnie sprawdzian... może to i lepiej? Szkoda tylko, że muszę na niego czekać do ostatniej lekcji. Produkcja tofu completed - efekt nieco inny niż się spodziewałam. Ser jest nieco bardziej kruchy i kwaśniejszy od kupnego. Niemniej jednak biała kostka znacznych rozmiarów znajdzie swoje zastosowanie w dzisiejszym obiedzie. Przy okazji, w 5 minut po powrocie ze szkoły udało mi się opatentować orzechowe kotlety z okary - jakość potwierdzona przez kubki smakowe mamy i psie. Przy następnym podejściu do tofu, kiedy posiądę zapas okary, przepis powinien trafić na bloga. Dzisiejszy powrót ze szkoły zapowiada się na porę wczesną - ciekawe za co będzie mi dane się zabrać? Tli się w myśli "nauka, nauka", ale... i tak wszyscy wiemy, co z tego wyjdzie :D
Miłego dnia!