W tamtym roku moja szalona współlokatorka znalazła na Kleparzu zielone mandarynki, od których uzależniła się totalnie. Wspominała o nich cały rok, aż wreszcie dziś "po drodze" zajrzała pomiędzy stragany i zobaczyła swojego ulubionego sprzedawcę za całą stertą zielonych cytrusów. Ponoć minę jego żony należy uznać za bezcenną - no kto skacze ze szczęścia na widok mandarynek? Wbiegając na trzecie piętro nuciła pod jakąś psychodeliczną melodię "mam! dziś pierwszy dzień! kupiłam dwa kilo! jutro kupię więcej!". Minionej jesieni obdarowywała wszystkich swoim odkryciem, wrzucała do kieszeni powtarzając, że witamina C, że zdrowe i najlepsze na świecie.
Wtedy zrobiłam
sałatkę, a dziś przyniosła je akurat w momencie kiedy wyciągałam zapasy na koktajl, który miał przywrócić moc do życia w jesiennej aurze.
GRUSZKA, SZPINAK... Wyszło wspaniale zielono. W sam raz jako antidotum na szary jesienny wtorek.
ZIELONY KOKTAJL Z MANDARYNKĄ
2 mandarynki (jak traficie to zielone są odpowiednio kwaśniejsze)
1 gruszka
150 g jogurtu naturalnego
1 spora garść liści szpinaku
1 banan
1 mała łyżeczka młodego jęczmienia