Niedługo po publikacji
tamtego (klik) kremu z ciecierzycy skończyły mi się suszone morele. Cóż, więc teraz na prowadzenie wyszedł wariant, który wcześniej był na drugim miejscu. I jakoś wcale nie jest mi z tego powodu przykro.
Jego bazą jest dalej ciecierzyca, która według mnie sprawdza się w takich kremach lepiej niż fasola, bo po prostu smakuje lepiej i po zmiksowaniu jest gęstsza. Znane połączenie śliwek i kakao jest dodatkowo podrasowane odświeżającą nutą mięty, ale i rozgrzewającym chilli. Swoją drogą uwielbiam sos zmontowany z kakao i suszonej mięty - świetne jest. Wedle życzenia można zwielokrotnić porcję przepisu i używać np. jako smarowidło. Choć nie chowam się z tym, że ten krem stanowi mój kolacyjny przebój. Obowiązkowo ze skrojonym obok dużym surowym burakiem, który pasuje tu idealnie - polecam się przekonać. Na koniec polane wspomnianym wcześniej sosem, niebo.
Czekośliwkowy krem z ciecierzycy z lnem, miętą i chilli(1 porcja)- 60g ciecierzycy (1/3 szklanki) + woda
- 3/4 szklanki wody
- 1/3 szklanki suszonych śliwek (garstka) + kilka sztuk
- 2 łyżki siemienia lnianego (u mnie złote)
- 1 pełna łyżka kakao
- 1 łyżeczka suszonej mięty
- 1/3 łyżeczki chilli
- szczypta cynamonu
- maleńka szczypta soli himalajskiej
- Ciecierzycę zalewamy wodą i moczymy przez około 12 godzin.
- Śliwki płuczemy pod wodą, kroimy drobno i zalewamy 3/4 szklanki wody do namoczenia. Ciecierzycę doprowadzamy do wrzenia i gotujemy przez 30 minut na małym ogniu.
- Siemię lniane mielimy wraz z suszoną miętą na miał w młynku do kawy. Dosypujemy je wraz z kakao, chilli, cynamonem i odrobiną soli himalajskiej do moczących się śliwek.
- Ugotowaną już ciecierzycę przelewamy zimną wodą, by przestygła, a następnie miksujemy na gładko z resztą składników. Dodajemy dodatkowe (opcja) suszone śliwki pokrojone w kostkę i wstawiamy krem do lodówki. Wyśmienicie smakuje w towarzystwie słupków surowego buraka i polany sosem kakaowo-miętowym.