Góra!
Ana powraca. Sesja zakończona. Crossfity niestety jeszcze nie wracają, ale już niedługo! Moja dieta wstała z martwych. Tak dziwnie znów jeść z pojemnika.
Wzięłam udział w swoich pierwszych drużynówkach. Było to dla mnie niemałe wyzwanie ze względu na niemal zerową formę startową. Drużyna składała się z kobiety i 2 mężczyzn. Wydaje się, że w kupie raźniej, z czym się oczywiście zgadzam. Jednak uważam je za kompletnie inną bajkę niż zawody indywidualne. Dlaczego? Nie potrzebujecie o tyle siły i szybkości co strategii.
Nie muszę wspominać o tym, że drużyna idealna składa się z ciężarowca, człowieka od gimnastyki i kogoś mega wytrzymałego. WODy były ułożone tak, aby zobaczyć kto jest najbardziej (nosz nienawidzę tego słowa) "FIT". Co by pongliszem nie zajeżdżało - uniwersalny.
W WOD 0 pracowały 2 osoby (farmer walk), gdy trzecia odpoczywała. Po powrocie "ze spacerku" 2 dowolne osoby trzymały gryf w górze, gdy trzecia osoba wykonywała ćwiczenie gimnastyczne - w tym wypadku 3 rundy oznaczały 3 różne ćwiczenia - box jump. pull ups i toes to bar. Wszystkie w liczbu 30. Zakaz zmiany osoby wykonującej ćwiczenie gimnastyczne utrudniał robotę. Także decyzja kto, co wykonuje była kluczowa.Także trochę trzeba było się nastać z 40 kg w górze:) Jako, że jestem babą, a niesienie dwóch czterdziestokilogramowych sztang z facetem to nie lada wyzwanie. Mimo że zrobiłam tylko jeden "obrót" w postaci 2 x 22m spacerku i 10 partnerskich martwych ciągów w nietypowej pozycji łapy ledwo dawały radę.
WOD 1 - ze zdjęcia. Tutaj każda osoba musiała od początku do końca mieć przypisane swoje zadanie. 2 wejścia na linę, 3 thrusters, 3 partner burpees. Każda runda identyczna, z każdą ilość powtórzeń zwiększała się o 3 aż do 18 (oprócz wejść na linę). Nie wydaje się być aż takie straszne. Jednak jeśli ktoś zaczynał daną "część" nie mógł być zmieniony.
WOD 2 był także killerem, składał się z 3 części - drużyna typowała z góry który zawodnik wykona daną z nich.
Zostawiam Was z porcją zdjęć, które idealnie obrazują klimat. Grymasy, krzyki i doping.