Cały dzień leniuchowania w piżamie... Czasem właśnie tego człowiekowi trzeba. Odpoczynek należy się przecież każdemu, prawda? Zwłaszcza po dwóch tygodniach opieki nad jasnowłosą, czteroletnią dziewczynką, które wszędzie było pełno. Uwielbiam dzieci i mogę spędzać z nimi sporo czasu, ale ja sama też wciąż jestem dzieciakiem (mierzącym ponad 170cm, ale cicho sza) i nie potrafię być mamą na pół etatu przez długi czas. Dwa tygodnie to chyba takie moje maksimum. Mimo wszystko wspominam jednak te dni bardzo miło. Miałam okazję pobyć w innym mieście - w Cieszynie, dokładniej mówiąc. Nie byłabym sobą, gdybym nie zaglądnęła tu i ówdzie, by skonsumować coś na mieście "po pracy".
Tradycją moją i mamy mojej podopiecznej jest wypad do Naleśnikarni Pepperoni. Lokal znajduje się na ul. Głębokiej, która jest chyba jedną z najbardziej znanych ulic w Cieszynie, więc dojazd czy tez dojście są bezproblemowe. Pluję sobie w brodę, że nie brałam aparatu na miasto - mogłam sfotografować wszystko, co wcinałam.. Ale nie płaczmy nad rozlanym mlekiem - nie zdjęcia są najważniejsze, a opinia! (: Wracając do naleśnikarni, czas na menu. W karcie dań znajdziemy kilkanaście propozycji naleśników wytrawnych oraz podobną ilość na słodko. Mamy możliwość wybrania dodatkowych składników za opłatą wynoszącą 2,00-2,50zł, jeśli się nie mylę. Oprócz tego, lokal oferuje nam także m.in. makarony, sałatki czy bruschetty. Ja miałam okazję spróbować naleśników z jabłkami, które były chyba pierwszym moim daniem w Pepperoni i wspominam je bardzo miło. Ciasto nie było surowe ani zbyt przysmażone - może to zasługa tego, że zamiast patelni używają tam specjalnych naleśnikarek, jeśli wierzyć słowom zawartym w menu? Farsz bardzo apetyczny, a sama potrawa sycąca. Świetną sprawą jest to, że możemy zamówić pół porcji - czyli jednego naleśnika zamiast dwóch. Dobra opcja dla osób, które nie jadają dużo bądź planują zamówić sobie napakowanego pankejka z mnóstwem dodatków.
Poza naleśnikami z jabłkami jadłam również dwie inne, wytrawne wersje tego dania - ze szpinakiem i łososiem oraz z twarożkiem, szczypiorkiem i kurczakiem. Do tego sos: jogurtowo-czosnkowy bądź jogurtowo-koperkowy. Oba lekkie i nie przytłumiające smaku potrawy. Lokal zyskuje duży plus za dobrze przyprawiony szpinak, który ja osobiście uwielbiam pomimo wspomnienia pierwszego spotkania z nim. Zgniłozielona, mdła breja koło ziemniaczanego purée i kotleta na stołówkowym talerzu nie zawsze musi mieć właśnie taką postać, więc nie zrażajcie się do tej liściastej roślinki. Łosoś w naleśniku był i to wcale nie w małej ilości, a jak dobrze wiemy, na to rzadko możemy w liczyć w wielu restauracjach. Twarożek, szczypiorek i niesurowe, dobrze przyrządzone kawałki kurczaka - pychota. Idealne rozwiązanie na kolację.
Podczas jednego z wypadów do Pepperoni skusiłam się na kawę z lodami i muszę przyznać, że to najlepsza taka kawa, jaką kiedykolwiek i gdziekolwiek piłam. Może to dlatego, że jest prosta: kawa, mleko, lody? Mi tam więcej nie potrzeba... Ja tylko czasem mam kofeinowe zachcianki z kardamonem czy aromatem amaretto (tak, aromatem, a nie likierem).
Czteroletnia blondyneczka jada niekiedy frytki za przyzwoleniem mamy, więc i w tej naleśnikarni się na nie załapała. Porwałam kilka z talerza, tak z ciekawości. Kolejny plus dla lokalu (napisałam najpierw "dal kolaku", a podobno jestem wyspana i wypoczęta) - zupełnie nie czuć żadnego tłuszczu. Kawałeczki ziemniaków nie są przesączone olejem, zarazem będąc gorące i idealnie.. upieczone? To chyba jedyne logiczne wyjaśnienie. I to nie tak, że brak tłuszczu cieszy mnie, bo "O rany, muszę dbać o linię!", tylko najzwyczajniej w świecie nie lubię tłustych rzeczy. Wiadomo - czasem trzeba użyć np. masła do pankejków czy oliwy do sałatki, ale bez przesady. Nie jestem wielką fanką frytek, ale te z Pepperoni były wyjątkowo smaczne.
Podsumowując, opisaną naleśnikarnię polecam z całego serca, bo za kilkanaście złotych można zjeść coś naprawdę dobrego. Nie zwykłam jadać na mieście, ale będąc w Cieszynie, koniecznie muszę odwiedzić za każdym razem Pepperoni. Już nawet nie ze względu na małą tradycję, ale przez to, ze po prostu uwielbiam to miejsce!
(ul.Głęboka 17, 43-400 Cieszyn)
Jeśli macie natomiast ochotę na coś zimnego i słodkiego, kieruję Was do miejsca, które znajduje się kilkanaście metrów za wyżej opisaną naleśnikarnią. Mrożony jogurt sprzedawany pod marką Julius Meinl to genialne rozwiązanie na upały, które ostatnio nawiedziły Polskę (ale się chyba nami znudziły, uff, już ciut chłodniej). Zresztą, taki jogurt jest dobry na każdą porę dnia, nocy, roku czy życia. O ile lody niekiedy mnie zasładzają tak, ze już więcej zjeść nie mogę, to maszynę do jogurtu mogłabym wynieść z kawiarni i postawić koło łóżka. Do aksamitnego deseru mamy do wyboru dodatki takie jak np. owoce, ale ja zawsze wybieram sam jogurt. Kto by pomyślał, że za 4zł możemy kupić sobie tyle kremowego szczęścia...
Jak już tak sobie piszę i daję upust słowotokowi, pochwalę się spaghetti, przyrządzonym przez mamę mojej podopiecznej, ale podanym przeze mnie. Udekorowałam danie mozarellą i kwiatami bazylii.