Kiedy zapraszałam was w styczniu do wspólnego gotowania, obiecałam sobie, że zabiorę się za ten projekt bardzo poważnie i pilnie będę wypełniać co miesiąc bloga smakowitymi przepisami. Swoimi i waszymi. Niestety. W lutym akcja się nie odbyła. Chyba winna jestem wam wyjaśnienie. Ale to następnym razem. Dzisiaj mam przepis. Pieczony kalafior, którym spróbuję was udobruchać.
Z wielką radością dzielę się z wami przepisem na pieczonego kalafiora. Tylko tyle? Raczej aż tyle! Tylko spójrzcie, przecież to danie robi się prawie samo.
Kalafior, 2 łyżki płynnego oleju kokosowego, kurkuma, słodka papryka, sól
Po latach dzielenia kalafiora na małe różyczki, wczoraj pierwszy raz z lenistwa (przyznaję!) usunęłam tylko liście, wykroiłam delikatnie głąb, by nie naruszyć struktury kalafiora i skropiwszy go olejem, oprószonego przyprawami wpakowałam na cudowne dwie godziny do piekarnika. 200 stopni. Uff! I wiecie co? Taka wersja bardziej mi się podoba. Cała pieczona głowa kalafiora jest dużo bardziej apetyczna i dostojna niż okraszona, rozgotowana paciaja (bo i taki mi się zdarzały). Nawet jeśli się zbytnio przypiecze. Zapatrzona jak sroka w gnat w oliwę z oliwek zaopatrzyłam się ostatnio w olej kokosowy. Tak z czystej ciekawości. Ostrożnie eksperymentuję sobie z nim, plując jednocześnie w brodę, dlaczego tak późno po niego sięgam. Ze względu na brak zapachu i kokosowego smaku sprawdza się idealnie jako zamiennik oliwy czy oleju. Jestem nim zauroczona! Nie zamierzam definitywnie rezygnować z oliwy, gdyż uważam, że różnorodność tłuszczów w diecie jest jak najbardziej wskazana. Urozmaicajmy ją jak to tylko możliwe. A olej kokosowy używajcie wtedy, kiedy nie chcecie, aby aromat oliwy (czy innego tłuszczu) przeniósł się na wasze potrawy.
Ale miało być o kalafiorze.
Odkąd pamiętam, gdy tylko przychodził na niego sezon moja mama od razu z nim przeginała. Teraz pojawia się na owsianym blogu. I na pewno jeszcze nie raz pojawi. W jakiej kombinacji? Nie wiem. Wiem jednak, dlaczego należy po niego sięgać.
Co sprawia, że tak proste warzywo jakim jest kalafior, możemy uznać za superfood?
Niskokaloryczny i bogaty w błonnik kalafior oferuje kilka fantastycznych korzyści zdrowotnych, dzięki którym w pełni zasługuje na miano superfood. Jedna porcja kalafiora w pełni pokrywa nasze dzienne zapotrzebowanie na witaminę C. Kalafior jest doskonałym źródłem witamin K i B6 oraz kwasu foliowego, a także potasu, manganu, wapnia, żelaza i cynku. Bogaty w pełnowartościowe białko roślinne oraz sulforafan- fitoskładnik, któremu naukowcy przypisują działanie przeciwzapalne i przeciwnowotworowe. Z kolei prekursor sulforafanu, niejaki glukorafanin, wykazuje działanie ochronnie na błonę śluzową żołądka i skutecznie chroni go przed aktywnością Helicobacter pylori, bakterii, której destrukcyjna działalność może prowadzić do wrzodów i/lub raka żołądka.
Jeśli dodać do tego aspekt finansowy i łatwą dostępność, już tak nie dziwi zaje...fajność kalafiora. Mam nadzieję, że niektóre z moich
wcześniejszych receptur pokażą ci jak nie-standardowo możesz włączyć go do swojej diety.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika bastalena (@basta_lena)
Więcej inspiracji znajdziesz także w mojej kulinarnej grupie do żucia, tycia i oblizywania paluszków z różowego lukru,
BLOGERZY OD KUCHNI, do której serdecznie cię zapraszam!
OK. Dziś to na tyle. Do następnego gotowania.