Pierwszy raz suszoną morwę jadłam jakoś z pół roku temu. Chociaż nie do końca pierwszy raz, bo jej smak przypomniał mi dzieciństwo. Jest bardzo prawdopodobne, że zajadałam się świeżymi owocami morwy, między włażeniem na budynki śmietników a bieganiem po tzw. "puszczy". Kupiłam więc suszoną z myślą o sałatkach. I tak oto wylądowała w śledziach, razem z orzechami.
Składniki:
4 solone filety śledziowe
1 czerwona cebula
duża garść orzechów włoskich
duża garść suszonej morwy białej
pieprz
4 łyżki oleju rzepakowego extra virgin
Śledzie moczymy godzinę w zimnej wodzie, co jakiś czas trzeba wodę wymieniać. Jeżeli po godzinie nadal są za słone, trzeba je moczyć dłużej. Następnie śledzie bardzo dokładnie osuszamy, kroimy w mniejsze kawałki i wrzucamy do miski. Cebulę kroimy w drobną kostkę i przelewamy na sicie wrzątkiem. Do śledzi dodajemy pokrojone w mniejsze kawałki orzechy, morwę, a także cebulę. Doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem i zalewamy olejem. Wkładamy do lodówki.