Jest i ona! Z sokiem z cytryn. Wcześniejsza dziadkowa cytrynówka była robiona z samych skórek z owoców. Obie wersje super, nie mam ulubieńca. Gdzieś ostatnio wpadł mi przepis, w którym do nalewki dodawało się parę ziaren kawy. Dodałam i ja, ale nie czuć jej w ogóle w smaku. Możecie spróbować dodać więcej lub je po prostu pominąć. A co do filtracji i klarowności... hm... klarowna nie jest jakoś wybitnie, a została przefiltrowana dwa razy. Sorry, ale leń we mnie wstąpił, ponownej filtracji zaniechałam. A, i najważniejsze. Wcześniej miałam wątpliwości, dotyczące trzymania skórek w alkoholu zbyt długo. Myślałam, że nalewka wyjdzie gorzka, ponieważ skórki zostawiłam do samego końca. Nic gorzkiego się nie stało :).
Składniki:
7 cytryn
500 ml spirytusu
400 ml wody źródlanej lub przegotowanej
1 łyżka ziaren kawy (opcjonalnie)
3/4 szklanki cukru
4 goździki
Cytryny bardzo dokładnie myjemy i cienko obieramy (tak, żeby nie pozostały na nich białe części owoców). Z cytryn wyciskamy sok. Pozbywamy się ewentualnych pestek. Wszystkie składniki pakujemy do słoja, zamykamy i odstawiamy na miesiąc lub dłużej. Filtrujemy. Pijemy.