Tak jak wspominałam wcześniej, w sobotę odwaliliśmy grilla. Miałam do pomocy dwie niewiasty, które chyba bardziej z grzeczności (przynajmniej jedna - Aga, pozdrawiam :)) niż z chęci, skrzętnie mi towarzyszyły w kuchni. Obiecałam również wrzucić tutaj nazwy koftów, które wymyśliła Mona - "mielone z kija" i "puloki" (tutaj polecam zasięgnąć do słownika gwary śląskiej). Wyszły przepysznie, polecam do nich podać jogurt naturalny z czosnkiem, do tego natka pietruszki lub świeża kolendra. Do puloków często wracać będziemy, bo naprawdę jest do czego. Konkurs grillowy został doceniony, coś tam wyhaczyliśmy w finale, będzie czym świętować.
Składniki:
1 kg mielonej wołowiny
1 duża czerwona cebula
3 ząbki czosnku
2 łyżeczki mielonej słodkiej papryki
2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka mielonego imbiru
sól
pieprz
(przepis na około 12 porcji)
Cebulę bardzo drobno kroimy w kostkę, czosnek rozdrabniamy. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą w misce i odstawiamy przykryte folią do lodówki, na minimum godzinę. Z mięsa formujemy kiełbaski i nabijamy je na patyczki do szaszłyków. Grillujemy do zrumienienia ze wszystkich stron, ale nie za długo, żeby mięso pozostało w środku soczyste.