Każdy dzień jest dobry do tego, by zacząć coś od nowa. W Nowym Roku 2016 zrobiłam wielkie postanowienia z zamiarem dotrzymania ich. Nie zabrakło w nich moich marzeń. Zabrakło w nich bloga...
Dziś, nagle przy obiedzie, mój małżonek powiedział: już dawno nie pisałaś na blogu, a może by tak...
Prawdą jest, że od 14 lipca 2015 roku zaniechałam prowadzenia bloga. Tłumaczyłam się Wam, w poprzednim
poście z tamtego dnia, że mam wiele pomysłów, że zacznę ponownie, jednak nie sprecyzowałam, kiedy ten dzień nastąpi. Dziś weszłam na bloga i zobaczyłam jeden nieopublikowany komentarz od
Bistro Mamy. Brzmi on tak: Aniu, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Nie spodziewałam się, nawet nie liczyłam na te słowa. Bistro Mamo i wszyscy Czytelnicy mojego bloga, jeśli tylko dalej jesteście zainteresowani moimi przepisami, z przyjemnością zacznę pisać.
Prowadzenie bloga uszczęśliwiało mnie, nawet kiedy zdjęcia były nieprofesjonalne i przepisy nie do końca dopracowane. Pewnie zdarzy się tak, że i teraz będą :)
Przez ten cały czas, kiedy byłam niedyspozycyjna na blogu, pisałam - rzecz dla mnie wielką i ważną. To pisanie zajęło mi prawie dwa lata, a końcówka była najbardziej stresująca. Dziś to co utworzyłam, za jakiś czas będę musiała obronić. Ten czas był dla mnie piękny, niektórymi wydarzeniami dzieliłam się z Wami, ale nie wszystkimi. Na okres dwóch lat zrezygnowałam z pracy zawodowej, poświęciłam się nauce. Był to moment niezwykły, dużo nauczyłam się, ale także doświadczyłam różnych sytuacji, i tych przyjemnych jak i takich, które dziś umacniają mnie. Dlatego nie miałam sił ani czasu, by zajmować się blogiem. Każdy dzień był dla mnie inspirujący, ale pracując umysłowo po 12 godzin dziennie, musiałam zrezygnować z przyjemności jaką było prowadzenie bloga.
Opublikuję dziś przepis prosty, bo takie dania gotowałam przez ostatni czas. Bądźcie wobec mnie wyrozumiali - od nowa uczę się prowadzenia bloga, robienia zdjęć itp.
Zapewne sporo wiecie o kaszy bulgur. Ja odkryłam ją niedawno. Czytając nieco o niej, dowiedziałam się, że ma bardzo korzystne właściwości, które kojąco i dobrze działają na organizm. Polecana jest dla kobiet w ciąży, gdyż ma sporo kwasu foliowego.
Dania jednogarnkowe, królują jak już wspomniałam od dłuższego czasu w mojej kuchni. Kaszę bulgur dostrzegł mój mąż na półkach sklepowych i od razu przyjrzał się jej z bliska. Postanowiliśmy kaszę bulgur spożywać w miarę regularnie i naprzemiennie z pozostałymi kaszami.
Jeśli macie w zanadrzu jakieś przepisy z kaszą bulgur w roli głównej podzielcie się proszę.
Składniki:
Pierś kurczaka z kaszą bulgur
- 1 pierś z kurczaka
- 1 szklanka kaszy bulgur z makaronem vermicelli
- 1 puszka pomidorów w puszce
- 1 łyżka pasty paprykowej ( ja ją przywiozłam z Budapesztu) lub dowolnej
- 3 papryczki jalapeno
- 1 papryka czerwona
- 1 cebula
- garść oliwek zielonych
- opcjonalnie garść natki pietruszki
- przyprawy - curry, kurkuma, papryczka chili, kolendra, kminek
Przygotowanie:
Pierś kurczaka oczyszczoną z błonki, kroimy z kostkę. Wrzucamy na patelnię. Podlewamy wodą. Dodajemy przyprawy, oraz pokrojone warzywa (papryka, cebula, oliwki, papryczka jalapeno). Po 10 min. dokładamy pomidory w puszce i pastę. W międzyczasie gotujemy kaszę bulgur, według przepisu na opakowaniu. Napęczniałą kaszę dodajemy do potrawy na patelni. Mieszamy i po chwili podajemy na stół.
Smacznego!
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam Szczęśliwego Nowego Roku 2016!
Do następnego razu, serdecznie pozdrawiam
A.