Naleśniki mogłabym jeść codziennie. Od poniedziałku do poniedziałku. Czasami. To znaczy czasami nachodzi mnie napad naleśnikowy i wtedy nie liczy się nic innego.
Kiedy już się objem za wszystkie czasy a otoczenie zaczyna rozglądać się za odpowiednim fachowcem od porządków w głowie, spokojnie wracam do pionu i żywię się jak ludzie.
Kiedy drugi raz z rzędu na pytanie co bym zjadła na obiad, odpowiadam, że naleśniki, MMŻ wie, że musi szukać ratunku u najbliższego Chińczyka.
Najbliższe dni będą zarezerwowane dla naleśników. I czego bym do nich nie włożyła (nawet kaczki po pekińsku) MMŻ nie da się skusić. Tak jak ja jestem od nich uzależniona, tak MMŻ może żyć bez nich. Dziwni są ludzie.
Skąd biorą się takie ciągi? Nie mam pojęcia ale na szczęście to uzależnienie może być groźne tylko dla moich bioder.
Najlepsze naleśniki robi moja Mama. Kiedy zamawiam naleśniki, ona usmaży ich jak dla pułku wojska.
Ile zjesz? - pyta.
Ja na to, że trzy.
I dostaję trzydzieści trzy.
Jak myślicie, kto umie lepiej liczyć?
Okazuje się, że moja Mama, bo jeszcze się nie zdarzyło, że jakiś naleśnik został.
Dziś uporałam się z ostatnią porcją, upieczoną przez nią w poniedziałek. Zaczęłam tradycyjnie z konfiturą i śmietaną, potem były z prażonymi jabłkami i syropem cynamonowym. W środę posmarowałam dwa masłem orzechowym, wkroiłam banana i zjadłam na zimno.
Dziś popatrzyłam na trzy ostatnie już bez gorączkowego podniecenia.
Z całkowitym spokojem, charakterystycznym dla osób spełnionych zamieszałam twarożek, pokroiłam suszone figi i skropiłam wodą różaną.
Byłam gotowa na spektakularny naleśnikowy finał.
Jesteście ciekawi? A może głodni?
Naleśniki z serkiem, figami, wodą różaną i syropem klonowym
naleśniki
wg mojej Mamy*
(z proporcji wychodzi sześć cienkich naleśników)
1 szklanka mąki
1 szklanka mleka
2 jajka
szczypta soli
olej do smażenia
Potrzebujemy miksera i miski. Do miski wbijamy 2 żółtka, wlewamy mleko i wsypujemy mąkę. Miksujemy. Białka ze szczyptą soli ubijamy na pianę. Do zmiksowanej mieszanki mleczno-mączno- jajecznej dodajemy ubite białka i krótko miksujemy. Tylko do połączenia się składników. Odstawiamy miskę na kwadrans. Wydobywamy z szafki sporą patelnie i zwilżamy ją odrobiną oleju. Rozgrzewamy i wlewamy jedną chochlę ciasta naleśnikowego. Kolistymi ruchami rozprowadzamy porcję ciasta równomiernie po patelni i smażymy minutkę z jednej i minutkę z drugiej. Jeśli lubimy naleśniki złotego koloru. Znów lekko zwilżamy patelnię olejem i nakładamy kolejną porcję ciasta do smażenia.
nadzienie:
200 g serka śmietankowego
2 łyżeczki cukru
5 suszonych fig pokrojonych na kawałki
pół łyżeczki wody różanej
2 łyżki syropu klonowego
1 łyżka masła
2 łyżki połamanych orzechów włoskich
Rozgrzewamy piekarnik do 190 stopni.
Mieszamy w miseczce serek, figi, wodę różaną i cukier.
Smarujemy kremem serowym naleśniki i składamy w trójkąty (lub jak kto lubi)
Rozpuszczamy masło na żeliwnej patelni lub w naczyniu żaroodpornym. Zdejmujemy patelnię z ognia (ostrożnie) i kładziemy na nią naleśniki.
Posypujemy orzechami i wstawiamy na 20 minut do piekarnika.
Po wyjęciu polewamy syropem klonowym i dekorujemy np. różanymi płatkami.
Widzieliście może jakiś odcinek serialu bijącego obecnie wszelkie rekordy oglądalności czyli Wspaniałe Stulecie?
Moja Mama jest jego zagorzałą fanką. Naleśniki dzisiejsze wydają mi mi się bardzo w klimacie tego serialu. Mama bardzo się ucieszyła.
Smacznego