|
Ten różowy diabeł u góry to ja, tylko w maseczce;) |
Nie należę do tych lasek, które absolutnie bez makijażu nie wyjdą z domu, ale nie jestem też w tej grupie pięknych dziewczyn, które malują się tylko „od święta”. Jestem gdzieś pomiędzy.
Tak naprawdę jeśli chodzi o makijaż to moje minimum to krem bb, czarna kreska na górnej powiece i tuż do rzęs. Ale dzisiaj jest tak gorąco, że pierwszy raz odkąd używam minerałów (czyli od prawie roku), pozostanę tylko przy zwykłym kremie i tuszu do rzęs.
Pomyślałam że wykorzystam nadmiar czasu i przed takim no make up dniem nałożę sobie maseczkę. Mój wybór padł na fitoaktywną witaminową maseczkę do twarzy. Bardzo lubię ten kosmetyk i na pewno kiedyś będę chciała napisać o nim coś więcej, ale na ten moment jeszcze nie mam tak do końca wyrobionego zdania.
Krem, którego ostatnio używam na dzień, to Bielenda carbo detox biały węgiel. Nie wiem jak się zachowuje pod minerałami, ale pod krem bb z Lily Lolo jest świetny. Pięknie pachnie, cudownie nawilża, nie podrażnia, ładnie się rozprowadza i wchłania. Używam go już kilka tygodni i naprawdę jestem zadowolona.
Chociaż w mojej pracy nie jest ostatnio miętowo to wraca mi zapał do robienia czegoś więcej. Znowu czuję radość z prowadzenia bloga i mam też parę nowych pomysłów i planów na siebie.