Jeszcze niedawno pisałam tu o moich obawach dotyczących pierwszych zawodów. Gdy tylko dowiedziałam się, że planowane są kolejne od razu wiedziałam, że się zapiszę. Minął miesiąc od tego momentu. Mówiłam, że będzie to miesiąc przełomowy, że progres będzie nieporównywanie większy niż do tej pory, że uda mi się zrobić kolejne ćwiczenia. Cel został przynajmniej częściowo osiągnięty. W deadlifcie biorę już 70 kg, back squat 47,5 kg. Niestety nie udało mi się dojść do kipping pull ups, pomimo długiej walki i pościeranych dłoni. Także plan na następne miesiące to przede wszystkim drążek. To samo ze słynnymi double unders. Jak na razie skończyło się na strzelaniu skakanką po nogach i pięknych czerwonych pręgach.
Wczoraj zrobiłam szybki trening w postaci 220 karnych burpees i 4x5 fron squatów (20/25/30/35 kg), żeby się zbytnio nie przemęczyć. Dodatkowo było dużo bujania na rigu.
Stretch it out
Dużym pozytywem jest znaczna poprawa mobilności. Codzienne rozciąganie od pół roku zaowocowało szpagatem (dopiero teraz). Dzisiaj zrobiłam dłuższą wersję, jutro to samo. Dzisiaj i jutro mam plan zjeść 2500 kcal. Mam na myśli zdrowe węgle + białko + orzechy. Normalnie nie jestem w stanie dobić do 2100, więc to nie lada wyzwanie. Czas się podładować po ostatnim przetrenowaniu i braku snu. W noc przed zawodami zamierzam przespać 9h.
Organizatorzy poprzednich zawodów na kilka dni przed ogłosili konkursowe WODy, tym razem kompletnie nie wiem czego się spodziewać. Pierwszy WOD będzie trwał 6 minut, drugi 20. Mogę tylko spekulować.
Trzymajcie kciuki!