Ech, z tymi moimi powrotami to jest tak, że za każdym razem chyba coraz mniej osób w nie wierzy i w ogóle czyta to, co dodam. Ale... tak naprawdę to chyba nieważne. Piszę dla siebie i jeśli znajdzie się ktoś, komu spodoba się to, co piszę i będzie miał ochotę to czytać... to znajdzie się taki ktoś zawsze, bez względu na to, czy dodaję posty codziennie i ze zdjęciem śniadania lub raz na jakiś czas.
Moje podejście do życia chyba robi się coraz lepsze. Moim zdaniem oczywiście.
Jestem tu dzisiaj dlatego, że dopadło mnie jakieś choróbsko i to, co zazwyczaj pochłania mój wolny czas, jest dla mnie w tej chwili nieosiągalne... do pewnego stopnia. Mowa tu o...
pole dance! |
Anastasia Skukhtorova, źródło: Google grafika |
Pole dance, czyli - akrobatyka przy drążku pionowym, taniec na rurze... jak zwał tak zwał. Dla mnie, bez względu na to jakiej nazwy użyjecie, jest to teraz... ogromna pasja. W końcu znalazłam coś, co całkowicie mnie pochłania, pozwala na chwilę odskoczyć od rzeczywistości, wyrazić siebie... Od zawsze uważałam pole dance za coś pięknego i niesamowitego. Z podziwem oglądałam zdjęcia figur, czy występy tancerek na zawodach. I myślałam sobie, że pewnie przez moje lęki (a to jest temat na odrębny post) nie byłabym w stanie zrobić czegoś takiego, ale... bardzo bym chciała. To było takie skryte, ale ogromne marzenie.
Anastasia Sokolova, źródło: Google grafika
Gdy dowiedziałam się, że takie zajęcia są w moim mieście, wiedziałam, że to jest jakaś szansa. Trochę podstępem zaczęłam zagadywać mamę co o tym sądzi. Na początku było z tym trochę ciężko - pewnego wieczoru oglądałyśmy popularny talent show i była tam właśnie jedna uczestniczka w towarzystwie rurki. Mama powiedziała, że na pewno znalazła by pracę w każdym klubie :P
Z czasem jednak zaczęła dostrzegać w tym to, co ja. Piękną sztukę i wymagający sport. Uznała, że jeśli miałabym kiedyś zacząć coś trenować, to właśnie w tym momencie, póki jestem jeszcze młoda i mam jakieś szanse, by coś osiągnąć. Oczywiście ja nie odbierałam tego w ten sposób - chciałam to robić, bo mi się podobało. Zwyczajnie. Nadal nie liczę na to, że kiedyś będę tak dobra, by wziąć udział w jakiś zawodach... tu wcale nie chodzi o to.
A to ja! Początki z siadem i siad nieco ładniejszy.
Miałam już zgodę od mamy, miałam klub fitness oferujący zajęcia w moim mieście... wydaje się, że już nic więcej nie potrzeba. Niestety tak nie było. Okazało się, że nie tworzą nowych grup, a w późniejszym czasie klub zamknięto. Muszę przyznać, że bardzo się zawiodłam. No ale jakoś to przeżyłam. Później nastąpiły bardziej przykre wydarzenia, pożegnanie z tatą, mój nawrót... nie mogłam nawet myśleć o uprawianiu jakiekolwiek sportu.
Sytuacja zmieniła się w maju, gdy na facebooku wyskoczyło mi okienko z studia sportowo-kulturowego w moim mieście. Niedawno otwartego, mającego w swojej ofercie taniec z szarfami (co też bardzo mi się podoba!), jogę, zumbę, różne odmiany fitnessu i właśnie... pole dance. Mój wyczekiwany, wymarzony :D Byłam już w o wiele lepszym stanie, więc... zapisałam się.
Aniołek ze mnie :D
I muszę przyznać, całkiem szczerze, że ten moment odmienił mnie całkowicie. Już samo leczenie wydobyło ze mnie odrobinę prawdziwej mnie, ale po tym wydarzeniu to już chora ja wymiękła. Może dlatego, że moja instruktorka potrafi zjeść w maku o 23 i wygląda świetnie, może dlatego, że z treningu na trening odkrywa się coraz więcej ciała (przyczepność!) i... po jakimś czasie nie był to dla mnie problem. Początkowo stanie w krótkich spodenkach przed lustrzaną ścianą było dość ciężkie - moje uda doprowadzały mnie do szaleństwa. A teraz? Pole dance nie tylko podniósł moją sprawność fizyczną, ale też samoocenę, pewność siebie i poziom szczęścia. Bo czym jest szczęście jak nie bycie sobą podczas robienia tego, co się kocha? Lub bycia z osobami, które się kocha? (znowu temat na kolejny wpis! a tak narzekałam na brak weny!)
Krzywe martini
I oliwka! (jeszcze nisko, ale następnym razem będzie pięknie i wysoko! c:)
Tytuł posta, to pytanie mojego kolegi z klasy. Odkąd "znormalniałam" mam z klasą o wiele lepsze relacje, a od czasu, gdy dowiedzieli się o mojej pasji to często słyszę coś takiego, choć czasami jak pokażę im jakąś figurę to są pod wrażeniem i myślę, że zaczynają dostrzegać różnicę pomiędzy pole dance a striptizem. No i namówiłam większą część dziewczyn z klasy do rurki. I teraz chodzimy razem na zajęcia. Ja powtarzam i pomagam, a one się uczą :)
Na początku myślałam, że trochę głupio jest mieć "klasową" grupę na treningu, ale... hej, to ostatni rok! jeśli dziewczyny pokochają to jak ja, to będziemy się spotykać nawet jak już pozmieniamy szkoły. No i pewnie będziemy mieć o wiele lepszy kontakt (rurka łączy ludzi!).
Pozdrawia Ilona i jej rurka xx