Powrót do blogowania po dwumiesięcznej przerwie wydaje się być rzeczą banalnie prostą. Gotuję, pstrykam fotki, obrabiam je, piszę tekst, wrzucam na bloga, fanpejdż i gotowe. Yy, jednak nie.
Gotuję, walczę z brakiem odpowiedniego światła do zdjęć i zupełnie oporną kompozycją. Piszę wciąż i wciąż od nowa, bo w głowie pustka, a zbuntowana platforma blogowa nie chcąc współpracować utrudnia udostępnienie Wam posta. Jedynie program do edycji zdjęć wydaje się być zmotywowany i w pełni przygotowany do działania. Mimo to, próbujemy?
Nie znam nikogo, kto nie lubiłby racuchów. Słodkich, wypieczonych, ozdobionych owocami i kremem czekoladowym lub domowymi powidłami. A ilu znajdzie się fanów penkejksów w wytrawnej, orientalnej wersji? Zachęcam do spróbowania, no, przynajmniej mojego przepisu.
Składniki:
- dwie szklanki mąki pszennej
- szklanka niesłodzonego mleka roślinnego (u mnie ryżowe)
- garść świeżego szpinaku baby
- sól, papryka słodka, kurkuma, curry
- olej roślinny
* miłośnicy ostrego jadła mogą dodać według uznania pieprzu cayenne
Mąkę, sól, sowitą porcję przypraw i łyżkę oleju wsypać do miski. Całość zalać mlekiem, dokładnie wymieszać lub potraktować mikserem. Szpinak umyć i odsączyć z wody. Na patelni rozgrzać olej. Nakładać kolejno ciasto na gorący tłuszcz, dodając na każdego racuszka kilka listków surowego szpinaku. Liście należy docisnąć lekko wgłąb ciasta, a w razie potrzeby polać odrobiną naszej masy, by uzyskać efekt szpinaku w środku racucha. Całość smażymy kilka minut do zarumienienia z obydwóch stron.