Kasza gryczana na mleku kokosowym z suszonymi śliwkami, płatkami kokosowymi, nerkowcami i gorzką czekoladą
VEGAN
Ostatnio w mojej kuchni pierwsze skrzypce odgrywa kasza gryczana - niepozorne, małe ziarenka, każde z ledwie dostrzegalnym ciemniejszym oczkiem, skrywają w sobie głęboki smak. Nie każdemu dane jest go odkryć i poczuć doń sympatię. Jednak prawdziwi fanatycy potrafią doceniać jej smak w każdej postaci: wytrawnej i słodkiej, gotowanej i na surowo. Na zimowy poranek nieoceniona jest kremowa, ciepła wersja - na mleku kokosowym z dodatkiem słodkich suszonych śliwek i bogactwem najdelikatniejszych orzechów - nerkowców i prażonych płatków kokosowych. Aby jeszcze bardziej nacieszyć podniebienie, całość zwieńczona jest kawałkami gorzkiej czekolady, przyjemnie roztapiającymi się na parującej kaszy. I jak tu narzekać na taki zimowy poranek? :)
Przepis:
- 5 łyżek kaszy gryczanej
- 1 szklanka mleka roślinnego + 1/2 szklanki wody
- 2 łyżki gęstego mleka kokosowego
- kilka suszonych śliwek
- garstka płatków kokosowych
- garstka nerkowców
- rządek gorzkiej czekolady
Suszone śliwki zalać wrzątkiem w kubku i zostawić do namoczenia. Mleko z wodą podgrzać, wsypać kaszę i dodać mleko kokosowe. Gotować do miękkości na małym ogniu przez kilkanaście minut, aż kasza wchłonie płyn i stanie się miękka, w razie potrzeby dolać trochę wody. Gdy kasza jest prawie gotowa, ściągnąć ją z palnika i pozostawić w garnku do odparowania. Pokroić śliwki, posiekać nerkowce i czekoladę. Płatki kokosowe lekko podprażyć w suchym rondelku. Podawać w zimny, grudniowy poranek :)
Wraz z początkiem grudnia, pod moim progiem pojawił się średniej wielkości, sześcienny, kartonowy pakunek. Nieznana zawartość wewnątrz, potrząsana, obija się z hukiem o ścianki. Sprawca tegoż incydentu nie ukrywa swojej tożsamości. Wręcz przeciwnie - manifestuje ją drukowanymi literami w miejscu, którego nie sposób nie zauważyć. Świerzbiące dłonie i wewnętrzne podniecenie zmusiły do wygospodarowania tej kartonowej kreaturze z bogatym wnętrzem fragmentu półki - nie byle jakiej, bo strzeżonej przez czarnego, ogoniastego stwora. Pakunek na razie pozostaje nieodgadnięty... ale i na niego przyjdzie swój czas.