Tartaletka na spodzie kokosowo-migdałowym z limonkowym kremem z awokado, borówkami, mrożonym bananem i kokosem
Zaczęło się od pomysłu na tartaletkę z kremem z awokado, zielonej herbaty i białej czekolady (...jeszcze się jej doczekam!), który samoistnie ewoluował chyba w wyniku wertowania stron z przepisami, gdzie pewnego dnia rzuciło mi się w oczy coś podobnego do dzisiejszego śniadania. Żeby być do przodu z jednym z moich "must do", serwuję sobie tartaletkę w kolorze optymizmu i nadziei. Spód bardzo słodki dzięki daktylom wspaniale komponował się z orzeźwiającym, przyjemnie kwaśnym kremem z awokado i limonki. Na dokładkę owoce kontrastujące z jesienną pogodą za oknem: borówki i mrożony banan. Śniadanie nie wymagało wiele roboty, sprawdziło się więc idealnie na poranek po męczącej podróży ;)
Przepis:
Spód:
- 3 łyżki wiórków kokosowych
- 3 łyżki migdałów w płatkach
- 4 świeże daktyle
- 1,5 łyżki płatków owsianych
- olej kokosowy do wysmarowania naczynia (opcjonalnie)
Wszystkie składniki mielimy np. w młynku do kawy lub blenderze, aż powstanie plastyczne ciasto. Wyklejamy nim foremkę - ja nie miałam silikonowej, więc wysmarowałam olejem kokosowym szklaną, jednak polecam użyć tej pierwszej, aby nie było problemu z późniejszym wyciąganiem. Wkładamy na noc do lodówki.
Krem:
- skórka otarta z 1/2 limonki
- 3 łyżki soku z limonki
- 1 łyżeczka syropu klonowego
Składniki blendujemy na gładko i wykładamy na wierzch tartaletki. Można schłodzić przez chwilę, jednak nie za długo, by awokado nie ściemniało.
Nawiązując do tytułu posta: ...ale z Wami najlepiej! Nadal nie mogę się otrząsnąć, myślami jestem jeszcze w Poznaniu i choć w rzeczywistości dzielą nas setki kilometrów, ja nie czuję tej odległości. Pożegnanie nie obyło się bez wzruszeń, jednak do pociągu wsiadałam z uśmiechem na twarzy zamiast ze łzami w oczach. Moim zdaniem to właśnie fakt, że nie mamy siebie na co dzień czyni tę znajomość tak wyjątkową, nadaje atmosferę spotkaniom i budzi w nas tak ogromne emocje, kiedy jesteśmy razem. Nie będę wpadać w nostalgiczny nastrój, podziękuję Wam tylko za weekend spędzony w najlepszy możliwy sposób i... do zobaczenia niedługo!
Dzięki dwóm, może nie silnym, ale nad wyraz skutecznym kopom "na naukę", które otrzymałam wsiadając do pociągu, wczoraj udało mi się zrobić tyle, że poczułam satysfakcję. Przebrnęłam przez zadania z biologicznego zbioru Witowskiego, teraz Persona pójdzie jak z płatka <#biolchem> :D Nawet w domu zostałam przywitana w przychylny sposób (...czyżby się stęsknili?). Czuję, że odzyskuję równowagę w wielu aspektach życia. Z tego błogiego nastroju starczyło mi mobilizacji, aby zabrać się za tworzenie zakładki z przepisami, więc spodziewajcie się jej niedługo! :) Póki co wsadzam nos w książki, by popołudnie spędzić w luźniejszy sposób. Zdjęcia z wyjazdu pojawią się jutro - trzeba jakoś umilić sobie poranek przed szkołą :)
Miłego dnia!