Smoothie bowl: szpinak-gruszka-awokado-kiwi z mrożonym bananem, gruszką, nasionami konopii i nerkowcami
Jeszcze niedawno nie mogłam nadziwić się tym, u których zaraz z rana pojawiły się w miseczkach tego typu owocowo-warzywne twory. Aż nadszedł dzień, kiedy sama zapragnęłam czegoś podobnie lekkiego i orzeźwiającego, a jednocześnie nieskomplikowanego. Miksując, wyłączyłam jedną część mózgu i przeznaczyłam ją na powtarzanie materiału z biologii, drugą zaś utrzymałam na ziemi i wspomogłam się nią podczas doboru owoców i warzyw. Wybrałam te, które od dłuższego czasu leżakowały nie tknięte: szpinak, stłamszoną gruszkę i rozmiękłe kiwi. Dla "kremowości" kawałek awokado, którego u mnie w brud, mrożony banan, a żeby nieco pochrupać - nerkowce i gwóźdź programu: nasiona konopii. Moja mama, choć surowa, mózg ma całkiem elastyczny i skłonny do poznawania nowego - uległa reklamom w gazecie wznoszących pod niebiosa konopię i pobiegła po nią do sklepu. Cóż, nie będę jej zatrzymywać, bo mnie samą intrygowały owe ziarenka, odkąd o nich usłyszałam ;) I nie mówcie, że jest za zimno na takie śniadanie - w Krakowie zapowiadają dziś 26 stopni, a ja nawet nie mam potrzeby owijać nóg kocem :)
Przepis:
- 2 garście liści szpinaku bez szypułek
- 1 duża, miękka gruszka
- 1 duże, bardzo miękkie kiwi
- 1/2 dojrzałego awokado
- chlust mleka (tu owsiane waniliowe)
Zblendować dokładnie najpierw liście szpinaku, potem dodać gruszkę, kiwi i awokado i blendować do uzyskania gładkiej konsystencji. Jeśli konsystencja okaże się zbyt gęsta, dodać nieco mleka i ponownie krótko zblendować.
Jest mi tak dobrze, jak dawno nie było. Z chęcią dreptam teraz w stronę szkoły, aby pozbyć się wiszącej nade mną kartkówki, a nawet o dziwo mam ochotę przyswoić trochę nowej wiedzy. Pochwalę się: wczoraj, po kilku godzinach zwlekania i odkładania "na później", zabrałam się w końcu za nieszczęsny arkusz biologiczny. Co prawda w sposób nieco oszukany, bo robię go "na raty", z książką i zeszytem w zasięgu ręki, nie mierząc czasu - czyli wszystko, za co zganiłby mnie korepetytor :P Jednak z kilkoma spacerami po schodach dla odświeżenia umysłu oraz z pomocą frytek batatowo-marchewkowo-pietruszkowych (jak tylko zorientowałam się, że piekarnik jest włączony, zasypałam go warzywami korzeniowymi - swoją drogą żałowałam sobie rano prądu, robiąc tartę z patelni, a domownicy włączają go dla kilku zapiekanek :D), dobrnęłam jakoś do połowy wspomnianego arkusza. Później wieczór spędzony ciesząc się na myśl o nadchodzącym weekendzie, wizualizując "jak to będzie" oraz rozmawiając ze znajomymi. I od razu człowiek nie czuje się samotny :) Może cała ta pisanina jest nieco błaha, ale nie mam serca psuć mojego na razie błogiego nastroju poważnymi przemyśleniami, filozofując na temat losu. Przy okazji doszłam do wniosku, że konstruuję zdania tak skomplikowane, że pewnie niejednemu, czytając je, zdarzy się wracać do początku, aby załapać główną myśl w plątaninie dygresji :DNa nowy tydzień ściskam najmocniej jak umiem i życzę, aby nadchodzące dni były pasmem pozytywnych zaskoczeń :) Miłego dnia!