Słuchajcie, jest akcja! Od jutra nastawiamy wcześniej budziki. Tak 15 minut szybciej niż standardowo, co Wy na to? Pomyślicie: "To se wymyśliła akcję!" Przecież każdy da radę podnieść się z łóżka te piętnaście minut szybciej! A gdyby tak za parę dni... wstać jeszcze 15 minut szybciej? Dalibyśmy radę?
Wiecie... od dawna marzyło mi się wstawać wcześniej. O ustalonej godzinie, gdy w mieszkaniu jest jeszcze ta poranna cisza, a zajęcia zaczynam dopiero za dwie godziny. Dwie godziny dla mnie - na realizację tych wszystkich rzeczy, które chcę zrobić rano, na burzę mózgów, na naukę, na trening, na cokolwiek sobie wybiorę. Bo gdy wracam późno do domu nie chce mi się wskakiwać w sportowy strój, nie chce mi się zmywać naczyń, oczy zamykają mi się po piątej stronie naprawdę fajnej książki, a żeby jeszcze zrobić coś inspirującego... zapomnij!
Mogłabym zrzucić całą winę na naukę i choroby - w końcu trzymiesięczna sesja każdego wybiła by z regularności. Ale... czy na pewno? Może gdybym każdego dnia wstawała o 6 rano, a naukę zaczynałbym przed 7, to wcale nie musiałabym potem zakuwać do 2 w nocy?
W pewnym sensie - właśnie zaczynasz, czytając ten wpis! To już jakiś początek ;) A co dalej? Może obejrzyj dwa filmiki, które wpłynęły na moją decyzję. Pierwszy z nich, to bardzo inspirujące wystąpienie na konferencji TED. Wstawanie o godzinie 4:30 brzmi trochę przerażająco, ale nie musimy (na razie) podejmować tak drastycznych kroków. Natomiast przytoczone fakty i spostrzeżenia potrafią nieźle zmotywować!
Są osoby, dla których wstawanie o wcześniejszej porze niż to wymaga od nas życie jest męką. Albo przynajmniej rzeczą wysoce niepożądaną. Ja należę właśnie do tych osób. Aby przejść przez granicę 8 rano (docelową jest 6:00) nie wystarczy mi pstryknięcie palcami. Nie, muszę uzbroić się w potężne siły, które pomogą mi w walce z kołdrą, ciemnością za oknem (no dobra, dobra, wiem że w lutym o 8 rano jest już jasno) i kuszącym przyciskiem "Odłóż" na ekranie telefonu, który w magiczny sposób wydłuża mój pobyt w łóżku o kolejne 10 minut.
Przygotowując się mentalnie do tej akcji, znalazłam kilka takich narzędzi - właśnie o nich mówi prowadzący kanału: High Performance Lifestyle, w filmiku, do którego podałam link powyżej. Co to za narzędzia?
1. Stopniowa zmiana.Właśnie dlatego napisałam we wstępie o przesunięciu godziny budzika o tylko 15 minut do tyłu. Stopniowe cofanie budzika spowoduje znacznie mniejszy szok dla naszego organizmu i podejścia do sprawy niż ustawienie budzika od razu na godzinę 6:00 rano. W wolne dni nie wstaję przed 8:30 - ba! Godzina 9:00 to taki standard.
Ale 8:00 rano zupełnie mnie nie przeraża, więc myślę, że będzie to idealna godzina na dobry początek. A za 4-5 dni, nastawię budzik na 7:45. I tak stopniowo będę przechodziła do wcześniejszej pory.
2. Odrzuć pojęcie weekendu!Dni tygodnia to wymysł cywilizacji.
Nasz organizm nie odróżnia dni powszednich od weekendu. Dlatego nie rób sobie dyspensy w sobotę i niedzielę. W te dni również wstań o ustalonej godzinie. Jeśli w piątek wstałeś o 7:30, wstań o 7:30 i w sobotę. Wiem, ja też na początku przyjęłam to z niezadowoleniem - w końcu weekend to jedyny czas kiedy można się wyspać! Jednak jak nauczysz swój organizm spać w określonych porach, nie będzie on od Ciebie wymagał weekendowego odsypiania.
3. Zapisuj.W kalendarzu, na kartce przy łóżku, w pamiętniku.
Zapisuj godzinę, o której wstaniesz. Ja sobie przygotowałam taką wstępna rozpiskę w kalendarzu - mniej więcej w połowie marca powinnam dobić do godziny 6:00.
4. Nie rezygnuj ze snu!Wcześniejsze wstawanie nie polega na krótszym spaniu. Polega na wcześniejszym lądowaniu w łóżku. Jeżeli planujesz siedzieć codziennie do 1 w nocy, zapomnij o wczesnych porankach. Proste. Ja wiem, że mój organizm potrzebuję co najmniej siedmiu godzin snu - w innym wypadku czuję się po prostu chora i osłabiona. Dlatego dziś najpóźniej o północy planuję oddać się w objęcia Morfeusza.
5. Zrezygnuj z tej drzemki!Wiem, boli. Jak powiedziałam o tym chłopakowi, usłyszałam: "Jak można zrezygnować z drzemki?" - też sobie zadaję to pytanie i myślę, że lekko nie będzie. Naciskanie przycisku "odłóż" stało się dla mnie czymś rutynowym - nie robię tej czynności tylko wtedy, gdy... w ogóle nie nastawiam budzika! Jednak
dodatkowe 10 minut leżenia w łóżku nic nie zmieni - może nas jedynie bardziej rozleniwić. I tak nie zapadniemy w głęboki sen, a jedynie stracimy 10 minut z poranka. Jeśli tak jak mi, Tobie również zdarza się nacisnąć przycisk "odłóż" kilka razy pod rząd, policz sobie ile czasu w ten sposób zmarnowałeś. Mnie ta myśl motywuje!
6. Wyskocz z łóżka.Jak już uporałeś się z drzemką, wyskocz z łóżka od razu po przebudzeniu. A najlepiej...
połóż telefon/budzik gdzieś w odległym miejscu w pokoju, tak abyś musiał zerwać się z łóżka. Jak już wstaniesz pomyśl, czy warto wracać czy może lepiej zrobić coś produktywnego?
7. Podekscytuj się!Tak! Czynności, które robimy z ekscytacją są bardziej prawdopodobne do zrealizowania! Porównaj sobie na przykład naukę na nudny przedmiot, a taki, który Cię fascynuje. Myślę, że różnica w podejściu i efektach jest diametralna. Dlatego... podekscytuj się! Pomyśl, jak wiele rzeczy będziesz mógł zrobić przed wyjściem do pracy czy na uczelnię! Produktywny poranek pozytywnie nastawi Cię do całego dnia. Masz kilka pilnych rzeczy do zrobienia? Zrób je rano i pomyśl jak cudownie będzie mieć cały wieczór wolny :)
A jakie są moje rady? W przeciągu dwóch ostatnich tygodni miałam dwa egzaminy - przed jednym wstałam o 5:00, przed drugim o 6:00, rezygnując jednocześnie z nauki do późnych godzin nocnych.
Za pierwszym razem zaraz po obudzeniu zapaliłam lampkę przy łóżku, wstałam, napiłam się wody, wzięłam krótki prysznic, otworzyłam okno w pokoju, pościeliłam łóżko, przebrałam się w domowe dresy i zaparzyłam kawę. Po 15 minutach czułam się świetnie.
Za drugim razem przez pierwszą godzinę uczyłam się w łóżku, nie otworzyłam okna, wykąpałam się znacznie później, kawę wypiłam tez później, łóżko pościeliłam około 11. Tego dnia, mimo wstania godzinę później, bardzo ciężko dochodziłam do siebie. Wnioski?
Po przebudzeniu:- zapal światło,
- wyskocz z łóżka,
- otwórz okno,
- wykąp się lub odśwież,
- przebierz się w normalne ubranie,
- wypij szklankę wody (po nocy bez wody nasz organizm jest odwodniony),
- pościel łóżko, aby nie kusił Cię powrót do niego,
- wypij kawę lub herbatę.
Gwarantuję, że po tych czynnościach nie będzie się Wam chciało wrócić do łóżka!
Wiecie co? Pisząc tego posta, powtarzając co rusz godzinę "6:00" ta cyfra stała się dla mnie jakaś taka... bardziej przyjazna. Dni stają się coraz dłuższe, słońce wstaje coraz szybciej, a ja się czuję niesamowicie podekscytowana!
Polecam Wam też uzupełnić dzisiejszy wpis na przykład
postem Marty o sposobach na wczesne wstawanie.
To co - jesteście ze mną? A może należycie do rannych ptaszków i Wasz zegar biologiczny ma się całkiem dobrze? ;)