Przyznaję się. Mogę buszować po sklepach z artykułami papierniczymi godzinami. Gdyby nie wyczekujące spojrzenia pracowników sklepu, to otwierałabym po kolei każdy zeszyt, dotykała każdej karteczki post-it i z wielkimi oczami planowałabym co włożę do kolejnych segregatorów. Kiedyś potrafiłam kolekcjonować zeszyty - dalej mam ich całą masę. Co prawda z wiekiem nauczyłam się powoli zużywać swoje papiernicze, skrzętnie chomikowane zasoby, ale w dalszym ciągu szuflady skrywają niezliczone ilości notesów.
O, katalogi hurtowni z artykułami biurowymi też kocham przeglądać! Taka tam przyjemność przy drugiej kawie w pracy...
Czym jest Filofax?
Słyszeliście o nim? Ja natknęłam się na tę nazwę w jednym z postów polskiej bloggerki, niestety nie pamiętam już której. Spojrzałam, przeczytałam i przepadłam. Jednak to był styczeń czy luty, początek roku, miesiąc po tym jak wydrukowałam swój własny handmade organizer (wspominałam o nim
tutaj) i z ciężkim sercem stwierdziłam - poczekam. Zresztą wtedy przeraziła mnie cena i to ona w dużej mierze powstrzymała mnie od zakupu. Ale w głowie kołatało: kiedyś na pewno...
No to czym jest? Filofax jest po prostu organizerem w segregatorze. Troszkę bardziej fikuśnym, zrobionym z lepszych materiałów (np. skóry), z większą ilością oryginalnych wkładów. Firma produkuję taką różnorodność modeli, że na pewno każdy znajdzie opcję dla siebie. Mnie urzekło jego oryginalne zastosowanie. Dzięki temu, że jest to organizator "na kółkach" można do niego wsadzić, co tylko dusza zapragnie! Poszperałam trochę w Internecie i znalazłam naprawdę pięknie "zorganizowane" Filofaxy, których wygląd, uniwersalność i zastosowanie totalnie mnie urzekły!
Filofax jest dostępny w różnych rozmiarach, od wersji bardzo minimalistycznej (mini), przez personal (ja posiadam właśnie ten rozmiar, idealny do torebki, niezbyt ciężki, mieszczący wszystko co potrzeba), A5 i A4. Każdy organizer jest wyposażony w przekładki ułatwiające podzielenie poszczególnych wkładów na funkcjonalne działy (np. dom, szkoła, praca), kolorowe i białe/żółte kartki, a także oczywiście kalendarz.
Kupno Filofaxa
Moje długo wyczekiwane kiedyś nastąpiło półtora miesiąca temu. Znowu gdzieś przypadkiem trafiłam na opis Filofaxa. Tym razem jednak okoliczności były bardziej sprzyjające - koniec września, organizacyjny szał przed nowym rokiem akademickim, powrót Stworkowa... Te argumenty prawie skończyły się zakupem Filofaxa na brytyjskim Amazonie, gdzie ceny były bardziej przystępne niż w oficjalny sklepie internetowym. Znalazłam piękną skórzaną wersję, w kolorze morskim, za 60 funtów - tak, wiem. Ta cena i tak jest horrendalnie wysoka, biorąc pod uwagę stosunek polskiej złotówki do brytyjskiego funta. Ale pragnienie Filofaxa było większe od poczucia rozsądku.
Cena Filofaxa jest więc dość istotnym punktem przy rozważeniu zakupu - waha się od mniej więcej 25 funtów wzwyż, nawet do 100 funtów. Wszystko zależy od rodzaju materiału, wyglądu, wielkości i jeszcze kilku elementów.
Od dość dużego wydatku uchronił mnie jednak polski TK Maxx! Przy okazji wizyty w tym sklepie zawsze na co najmniej 15 minut przepadam w dziale z zeszytami i papierniczymi skarbami. Jakież było moje zaskoczenie, gdy we wrześniu trafiłam na tak pożądany przeze mnie organizer. Oczywiście, w TK Maxx'ie nie znajdziemy najnowszych i najciekawszych modeli Filofaxa, ale ja znalazłam taką wersję, która w dużym stopniu zaspokoiła moje potrzeby i zachcianki. I teraz bardzo ważna informacja - cena Filofaxa zaczyna się już od 50 zł, a skórzany Filofax znalazłam w cenie 100 zł! I to już jest według mnie opcja naprawdę warta rozważenia!
Prawda jest taka, że Filofax to taka trochę zachcianka za dość wysoką cenę. Wydać kilkaset złotych na organizer, który w Polsce można kupić od 50 zł w górę? Oczywiście, nie skórzany, nie taki ładny, z mniejszą pomysłowością jeśli chodzi o wkłady, ale kupić można. Wszystko zależy od tego, jakie mamy podejście. Z komentarzy użytkowników Filofaxa wywnioskowałam, że niektórym służy on już wiele lat. Nie wiem czy to samo można by powiedzieć o tańszych zamiennikach. Nie wiem, bo nie próbowałam. Jednak po miesiącu użytkowania Filofaxa mogę z ręką na sercu stwierdzić - uwielbiam go, bardzo porządkuje mi życie i uważam, że był to jeden z lepszych zakupów ostatnimi czasy.
W najbliższym czasie napiszę post o tym, jak przystosowałam swojego Filofaxa do własnych potrzeb wraz z kilkoma radami dla Was. Częściowo o mojej organizacji pisałam już w poście
"Jak się zorganizować, by nie zwariować", ale planuję dział bloga o organizacji rozwijać dalej :)
A Wy? Kupilibyście Filofaxa?