Skłamałam. Chyba wcale nie jestem tak super zorganizowaną osobą, jak twierdziłam. Albo może inaczej, zorganizowana jestem świetnie, ale nie do końca skutecznie. Bo przecież mam organizer, notatnik, OneNote’a, Evernote'a, karteczki post-it, wszystko zapisuję, planuję, układam sobie w głowie. A jednak w tym tygodniu poszłam na zajęcia na godzinę 8:30, dobrze wiedząc, że się nie odbędą. Ale uznałam to za tyle oczywistą dla mnie rzecz, że nigdzie tego nie zapisałam. I pocałowałam klamkę.
Z kolei w czwartek zapomniałam zadzwonić o umówionej godzinie do przyjaciółki. Po prostu, zapomniałam. Mam ostatnimi czasy tyle rzeczy, o których muszę myśleć, że części z nich mój mózg już nie akceptuje. Tydzień temu miałam wysłać bardzo ważny list z pracy, terminowy. Obudziłam się z ręką w nocniku o godzinie 20, gdy przypadkiem gdzieś przeczytałam słowo „poczta”. Falę gorąca, która mnie zalała pamiętam do dziś. Jak dobrze, że istnieją placówki poczty czynne 24h na dobę.
A wczoraj na blogu miały być Inspiracje na Sobotę. Nawet częściowo przygotowałam treść wpisu w minionym tygodniu. Jednak znowu – źle rozplanowałam dzień. Miałam dokończyć i opublikować wpis około południa, przed wyjściem na Targi Mustache Yard Sale w Poznaniu i rundką po sklepach, w ramach uzupełniania szafy po ostatniej czystce. Ale spontanicznie zaczęliśmy jesienne porządki – mycie okien, pranie firanek i te sprawy. Zeszło nam tyle czasu, że na zakupy wybraliśmy się znacznie później niż planowaliśmy, a ja o wpisie zdążyłam pomyśleć jedynie: „skończę wieczorem”. Jak wróciłam do domu, była 23 – grubo po czasie, który mogłabym określić jako „wieczór”. I Inspiracji nie było, a przecież były! Tylko nie przygotowane… Ale rano obudziłam się z pomysłem na ten wpis.
Może Wy też zadajecie sobie to pytanie – to co robię źle?
Za bardzo ufam swojej pamięci.
Hej, przecież jeszcze jestem młodą osobą ze sprawnym umysłem! Chyba nie muszę zapisywać wszystkiego, a szczególnie takich oczywistych rzeczy, jak: przygotuj śniadanie na następny dzień. Błąd, o którym przekonałam się ostatnimi czasy wiele razy.
Nie wiem jaki macie plan dnia, ale mój jest naprawdę napięty. Mam dni, kiedy wychodzę z domu o godzinie 8 i wracam po 22, z myślą, że następnego dnia mam podobny maraton. Mam dwie prace i studia. I jestem na diecie bezglutenowej, więc bardzo dużą część mojego planowania stanowi organizacja posiłków, bo przecież nie sięgnę sobie ot tak po bułkę w uczelnianym barku. Często muszę więc brać ze sobą 3-4 posiłki. Myślenie o rzeczach do zrobienia w pracy, zadaniach na uczelnię, jedzeniu czy ogarnięciu własnej przestrzeni zbyt często ostatnio mnie przerasta. Nie wystarcza mi już zapisywanie tylko tych ważnych rzeczy, które muszę zrobić.
Dlatego od kilku dni staram się zapisywać każdą czynność, którą muszę zrobić danego dnia. Każdą. W tym umycie naczyń, wzięcie tabletek na alergię, czy właśnie przygotowanie śniadania na kolejny dzień. Zbyt często zapominam o tych podstawowych czynnościach, a potem w konsekwencji też o tych ważniejszych. I zaczyna się panika.
Czas wziąć się w garść! Od teraz siadam i skrupulatnie zapisuję wszystkie czynności. I Wam też to polecam. Wprowadziłam ten reżim kilka dni temu i naprawdę odczułam już wzrost efektywności mojej pracy.
[Na razie moją szczegółową listę zadań na dany dzień robię na osobnych kartkach i wkładam do organizera, ponieważ dopiero wraz z przyszłotygodniową wizytą w Londynie zakupię odpowiednie wkłady do Filofaxa na każdy dzień tygodnia. Jakoś trzeba sobie radzić!]
Moja organizacja jest niezorganizowana.
Przepraszam, co? No tak, używam zbyt dużej ilości narzędzi do organizacji. Część rzeczy zapisuję w OneNocie - np. gdy ktoś rzuci tytułem piosenki lub filmu. Nie wyciągam wtedy organizera i nie zapisuję danej rzeczy w odpowiednim miejscu, a powinnam. A później szukam i szukam i nie wiem gdzie coś zapisałam.
Dlatego dziś przeorganizowałam swój sposób planowania w następujący sposób:
1. Ograniczyłam się do trzech narzędzi do organizacji: do aplikacji Evernote i Spending Tracker oraz do organizera Filofax (pracuję już nad postem o tym organizerze). Z pozostałych zeszytów, aplikacji i notesów przepisałam wszystkie ważne informacje do organizera lub do Evernote'a.
Evernote - słyszałam o tym wiele, kiedyś skorzystałam, nie przekonało mnie. Ostatnio przypomniał mi o nim Brat i postanowiłam dać tej aplikacji drugą szansę. Po kilku dniach korzystania, stwierdziłam, że Evernote z powodzeniem zastąpi mi OneNote, a poza tym ma wiele dodatkowych funkcji, np. tworzenie notatek pod zrobionym zdjęciem, zapisywanie ciekawych artykułów w pamięci aplikacji, dzięki czemu ma się do nich dostęp z każdego urządzenia, na którym korzystamy z tej aplikacji. Dopiero odkrywam wszystkiego funkcje Evernote'a, ale chyba się polubimy.
Spending Tracker - bardzo łatwa aplikacja do śledzenia swoich finansów, w której zapisujemy nasze przychody i wydatki z podziałem na kategorie. Używam jej od co najmniej roku i na razie nie planuję z niej rezygnować. Daje fajne, ogólne pojęcie o tym, na co wydajemy nasze pieniądze.
Filofax - organizer w formie segregatora. Moja miłość, którą wciąż przystosowuje do własnych potrzeb. Bo to jest w Filofaxie najfajniejsze - możesz do niego włożyć wszystko to, czego potrzebujesz. Niedługo napiszę o nim coś więcej... :)
2. Wprowadziłam oznaczenia kategorii i ilości potrzebnego czasu na realizację danego zadania. Pomysł wzięłam z jakiegoś angielskiego bloga, szukając inspiracji upiększenia swojego Filofaxa.
Idea opiera się na tym, że każde zadanie, które wpisujemy, oznaczamy kolorem, przyporządkowanym do danej kategorii. U mnie to są kategorie: praca, dom, osobiste, zakupy, uczelnia, blog, zadania o wysokim priorytecie.
Ponadto, każdy kwadrat ma cztery oznaczenia: do zrobienia, rozpoczęte, anulowane, zrobione.
Natomiast przedziały czasowe zaznaczam kropkami przy każdym zadaniu. Jeśli mam na przykład 15 minut do wyjścia do pracy, to nie rzucam się na zadanie, które zajmie mi godzinę, tylko na takie, które zajmie mi właśnie 10-15 minut - na przykład umycie naczyń.
Nie sprawdzam regularnie planu.
Ułożenie planu dnia to jedno. Inną kwestią jest jego przestrzeganie. Aktualnie jestem na etapie wdrażania nawyku sprawdzania planu dnia z samego rana, zaraz po wstaniu z łóżka, a następnie 2-3 razy w ciągu dnia. Ponownie przestrzegam i Was i siebie przed nadmiernym zaufaniem do swojej pamięci. Wiem, że zapisanie rzeczy do zrobienia często wiąże się z ich zapamiętaniem. Ale jeśli Wasza lista jest długa na kilkanaście pozycji, gwarantuję Wam, że o czymś zapomnicie. Dlatego
sprawdzajcie Wasze listy i na bieżąco je uaktualniajcie. Chyba wszyscy znamy to świetne uczucie wykreślenia z lity kolejnej rzeczy do zrobienia, co? ;)Jak wygląda Wasza organizacja? Może macie dla mnie i czytelników jakieś specjalne tricki, które pomogą ogarnąć nam nasze życie? :)