Jedną z najbardziej irytujących rzeczy dla sportowca są nieplanowane przerwy w treningach, szczególnie gdy trwają nie tydzień, nie dwa, a dłużej. Duża część wysiłku włożona w ćwiczenia potrafi pójść niestety na marne, szczególnie, gdy nasza aktywność ogranicza się do krótkiego spaceru w ciągu dnia i rozciągania. Po 10 dniach bez treningów odczuwam zauważalny spadek formy - wejście na trzecie piętro kończy się lekką zadyszką, gdzie jeszcze niedawno śmigałam po schodach bez najmniejszego wysiłku, mięśnie szybciej się męczą i wolę nie myśleć co będzie przy pierwszym bieganiu po przerwie. W końcu przeszłam z trybu: 6-7 treningów tygodniowo, do trybu zerowego. Mam nadzieję, że moje odczucia to w dużej mierze po prostu osłabienie i szybko wrócę do formy - w końcu za dwa miesiące z hakiem poznański półmaraton. Porzuciłam już pomysł przebiegnięcia go poniżej 1:50 h jak planowałam - teraz chcę po prostu, po raz kolejny go przebiec :) Są rzeczy od nas niezależne i z nimi też trzeba umieć sobie poradzić.
W takich okresach ogromne znaczenie ma utrzymanie prawidłowej diety - małe grzeszki żywieniowe nie znajdują usprawiedliwienia w treningach, bo ich po prostu nie ma. W sklepach nie zbliżam się więc do półek z niezdrowym jedzeniem, staram się jeść ogromne ilości warzyw i unikam większych ilości węglowodanów, bo mój metabolizm jest zapewne teraz na bardzo przeciętnym poziomie. W słabszych chwilach sięgam po kostkę gorzkiej czekolady (ignorując alergię), migdały czy żurawinę - idzie wytrzymać i wcale nie jest ciężko! Tygodniowy pobyt w szpitalu, a co za tym idzie odżywianie się porcjami, które tam podają, a także przymusowa jednodniowa głodówka, sprawiły, że kolokwialnie mówiąc, mój żołądek się skurczył - pomimo dodatkowych zapasów od rodziny i chłopaka. Potrzebuję mniejszych porcji niż wcześniej, wieczorami nie jestem tak głodna jak kiedyś, a nawet zrezygnowałam z szóstego mini posiłku w ciągu dnia. Brak wysiłku = mniejsze zapotrzebowanie na kcal.
Mimo wszystko utrzymuję regularny harmonogram posiłkowy, jem co 3-4 godziny i staram się więcej pić. Mam nadzieję, że mój metabolizm zbyt mocno nie spowolni i bez większych problemów wrócę do formy.
Moim ulubionym posiłkiem w ciągu dnia w dalszym ciągu są śniadania - ostatnim hitem jest gryczany omlet z bananem, karobem i wiórkami kokosowymi. Przedstawię Wam dwa sposoby na jego wykonanie - jeden łatwiejszy i szybszy oraz drugi, wymagający trochę większej uwagi.
Czego potrzebujesz?
- 1 banana
- 3 jajka
- 1 czubatą łyżkę mąki gryczanej (można zastąpić inną)
- 1 łyżkę wiórek kokosowych
- 1 łyżeczkę karobu/kakao
- olej kokosowy do smażenia
Sposób 1 - szybszy
Banana rozgniatamy na talerzyku i łączymy go w misce wraz z resztą składników, dokładnie mieszając. Omleta smażymy na małej ilości oleju, na bardzo małym ogniu pod przykryciem - tak żeby dół się nie spalił, a góra ładnie ścięła - w ten sposób unikamy przewracania omleta na drugą stronę, co czasem kończy się jego rozerwaniem.
Przygotowany w ten sposób omlet jest zbity i intensywny smaku - banan nadaje słodyczy i nie ma potrzeby smarowania omleta miodem czy powidłami, ale oczywiście śmiało dodawajcie dodatki takie jak lubicie.
Sposób 2
Oddzielamy żółtka od białek. W jednej misce mieszamy żółtka z rozgniecionym bananem i resztą składników. W drugiej misce ubijamy mikserem białka, a następnie powoli mieszamy z resztą składników. Masa będzie puszysta i płynna. Ważne jest, żeby użyć większej ilości oleju, ponieważ przy takiej konsystencji omlet może się szybciej przypiec od spodu. Smażymy na bardzo małym ogniu, pod przykryciem. Gdy zauważycie, że dół zaczyna się przypalać, delikatnie podważcie ciasto i zsuńcie omleta na talerz. Następnie nakryjcie talerz patelnią i szybkim zdecydowanym ruchem, obróćcie całość o 180 stopni. W ten sposób omlet nie powinien Wam się rozwalić, a będzie się smażył z drugiej strony :)
Taki omlet jest bardzo gruby i niesamowicie puszysty - konsystencja według mnie jest znacznie lepsza niż przy pierwszym sposobie. Tu jednak proponuję dodać czegoś na wierzch, bo smak banana nie jest tak intensywny. Ja posmarowałam omlet cienką warstwą powideł śliwkowych - pyszności!
Dorzucam również przepis na szybki koktajl z jabłka, pomarańczy i jarmużu!
- 1 jabłko
- 1 pomarańcz
- 3 liście jarmużu
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/2 szklanki wody.
Jabłko oczyszczamy z pestek, pomarańcz ze skórki i wszystko kroimy w małe plasterki. Wszystkie składniki wrzucamy do miksera/blendera i miksujemy do uzyskania w miarę gładkiej konsystencji. Według mnie koktajl świetnie orzeźwia i idealnie pasuje do śniadania :)