Przepis na te nietypowe kotlety drobiowe znalazłam w kuchennym kalendarzu.
Są doskonałym sposobem na wykorzystanie gotowanego kurczaka z zupy.
Składniki (dla 2 osób):
- 250 g gotowanego kurczaka,
- 2 łyżki bułki tartej + do obtoczenia,
- 1 cebula,
- 1 jajko,
- masło do zeszklenia cebuli,
- posiekana natka pietruszki,
- tymianek,
- lubczyk,
- sól,
- pieprz,
- tłuszcz do smażenia kotletów
Wykonanie:
Ugotowane mięso mielimy w maszynce.
Cebulę kroimy w drobną kostkę i szklimy na maśle, zeszkloną dodajemy do zmielonego mięsa (wraz z masłem na którym smażyliśmy, dzięki temu kotlety nie będą suche).
Do mięsa wbijamy jajko, dosypujemy 2 łyżki tartej bułki, wsypujemy natkę, lubczyk oraz tymianek. Doprawiamy solą i pieprzem.
Całość dokładnie wyrabiamy na jednolitą masę.
Formujemy nieduże kotleciki, obtaczamy je w bułce tartej i smażymy na rumiano na obu stron.
Przepis dodaję do akcji Ejszetki, a to za sprawą cytatu z książki Stefanii Grodzieńskiej Wspomnienia chałturzystki, s. 70.
"Tak było i tym razem. Na szczęście kelner nie był wyzuty z wszelkich ludzkich uczuć i nie proszony, ze współczującym gestem, postawił obok kotlecika setkę wódki. Nie wierzę w lecznicze właściwości alkoholu, ale nie wolno mi było odrzucać ostatniej szansy ratunku."
Hmmm... w PRL-owskich restauracjach zdecydowanie można było stracić zdrowie, a z pewnością apetyt, konsumując niektóre potrawy tam serwowane, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie po przeczytaniu kulinarnych wspomnień autorki.
Ponieważ zaproponowane przeze mnie kotlety są drobiowe, dodaję je również do akcji