Do niedawna kupienie w moim mieście topinambura graniczyło z cudem. Jak już znalazłam odpowiedni sklep to w ciągu 2 tygodni kupowałam topinambur już 3 razy. Za każdym razem obiecywałam sobie że zrobię coś innego ale nie wyszło, prostota czasem jest najlepsza.
Ale zanim przejdę do przepisu -kilka słów o bohaterze.
Topinambur inaczej słonecznik pastewny kiedyś był bardzo popularny jednak od XVIII wieku zaczął być wypierany przez ziemniaki. Do "życia" zaczęli go przywracać rolnicy głównie ekologiczni ale nadal nie jest zbyt popularny (o czym może świadczyć nawet jego cena).
Roślina ta ma bardzo dużo walorów dietetycznych. Ziemniaki zawierają skrobię która zamieniana jest w naszym organizmie na glukozę. Topinambur jej nie posiada, posiada natomiast inulinę, która jest jego głównym składnikiem, a ta jest zamieniana w naszym organizmie na bardzo korzystną fruktozę.
Jadanie bulw topinambura w dłuższym okresie czasu poprawia obraz krwi, zmniejsza poziom cukru a także cholesterol. Topinambur stabilizuje ciśnienie krwi a także poprawia przemianę węglowodanów i tłuszczów. Lista właściwości jest dłuższa ale już te które wymieniłam zachęcają mnie mocno do częstszego używania topinambura w mojej kuchni.
Składniki:- 6 sporych bulw topinambura
- 1 łyżeczka oleju
- 2 gałązki świeżego rozmarynu
- kilka gałązek świeżego tymianku
- 1 ząbek czosnku
- sok z 1/2 cytryny
Topinambur obieramy i myjemy. Kroimy w ćwiartki i wrzucamy na rozgrzany olej. Dodajemy posiekane igły rozmarynu, listki tymianku i przeciśnięty przez praskę czosnek. Smażymy do uzyskania złotego koloru. Pod koniec wlewamy sok z cytryny.
Ja topinambur podałam z sałatką z kiełków rzodkiewki, pomidorków koktajlowych i czerwonego octu winnego.