W ogrodzie mojej Mamy obrodził bób. Ale jestem szczęśliwa. Uwielbiam go pod każdą postacią, ale szczególnie kiedy jest młody. Jest wtedy tak delikatny, że nie trzeba go obierać ze skórek. Z takiego właśnie bobu przygotowałam dzisiejszą przekąskę. Niebo w gębie.
Kiedy byłam dzieckiem, prawie co roku wyjeżdżałam z Mamą w góry, do Raby Wyżnej. Czas tam spędzony to jedne z najprzyjemniejszych wspomnień mojego dzieciństwa. Ja, dziecko wychowane w blokowisku, czułam się w tamtym miejscu jak w raju. Bezkarne zabawy w piasku, stodoły z milionem zakątków i skarbów, powietrze od którego zatykało w piersi, pieczenie ziemniaków w ognisku. Jak tylko zaczynam o tym myśleć, automatycznie otwiera mi się w głowie mnóstwo historii i aż ściska mnie w środku z ekscytacji. To właśnie w trakcie wakacji w Rabie Wyżnej pokochałam bób. Zbieraliśmy go z zaprzyjaźnionymi dziećmi i większość zjadaliśmy na surowo. To co się uchowało dostawaliśmy od rodziców w wersji ugotowanej przekąski. Niewiarygodne, jak smaki zapisują się w pamięci. Kiedy dziś gotowałam bób, aż przebierałam nogami, żeby jak najszybciej się do niego dobrać. Uwierzcie, że musiałam wykorzystać wszelkie pokłady swojej silnej woli, żeby nie zjeść go od razu po wyjęciu z garnka. Całe szczęście, smak potrawy którą przygotowałam zrekompensował całe czekanie.
Spróbujcie koniecznie, jest pyszna!
Bób z sosem bazyliowym i nerkowcami:
- 500 gramów młodego bobu
- 2 garści orzechów nerkowca
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1,5 łyżeczki miodu
- 1 krzaczek bazylii
- sól
- 1 łyżeczka cukru
- 70 ml oliwy z oliwek
Bób ugotować w wodzie z solą i łyżeczką cukru, do miękkości. Odcedzić. Nerkowce podrumienić na suchej patelni, aby nabrały koloru. Bazylię obrać z listków. Następnie połączyć z oliwą, sokiem z cytryny, miodem i 0,5 łyżeczki soli. Zblendować na gładką, jedwabistą masę. Bób podawać z sosem i posypać nerkowcami.
Smacznego!