Jadłam, a właściwie mój synuś, qatayef w Egipcie. Przypomniały mi się, kiedy w pobliskiej cukierni, obsługująca mnie pani, sprawnym ruchem zwinęła rożek, z serwetki i wsypała posypkę do domowych lodów. Oni też, egipscy, hotelowi kucharze, w kilka sekun...