Pamiętam jak w dzieciństwie jedną z moich ulubionych potraw była fasolka po bretońsku, robiona przez moją mamę. Teraz mam wrażenie, że strączki są raczej zapomniane i interesują się nimi tylko wegetarianie. Przyznaję szczerze, że miałam podobnie, ale od czasu, gdy postanowiłam znacznie ograniczyć jedzenie mięsa, wróciły do łask. Pasują do niemal wszystkiego. Z racji mojego weekendowego lenistwa postawiłam na prostotę. Zatem mało składników, krótki czas przygotowania (nie liczę czasu namaczania fasoli - cała noc) i super smak. Nie jest to nic wymyślnego, ale za to jak pomidory zgęstnieją, to fasolę można potraktować jako przekąskę podczas oglądania filmu i wcinać ją palcami.
Składniki:
250 g fasoli
3 ząbki czosnku
1 duża cebula
papryczka chili
pomidory w puszce
oliwa z oliwek (ja wykorzystałam oliwę z chili)
sól, pieprz
koper (do dekoracji)
łyżeczka masła
Czosnek i cebulę kroimy w kawałki, podsmażamy na maśle, solimy (wtedy jest podobno mniejsza szansa na przypalenie - u mnie się raczej nie sprawdza). Dodajemy pokrojone chili, a po chwili fasolę. Przyprawiamy do smaku i zalewamy pomidorami. Gotujemy, aż pomidory odparują. Przed podaniem skropiłam oliwą z oliwek i dodałam koperek.