Dzwoni budzik. Jest 6:45. Z mniejszą lub większą niechęcią podnoszę się z łóżka. Za oknem jeszcze szaro-buro, ale powoli światło dzienne wygrywa z tym nocnym. Wrzucam na siebie ulubioną bluzę z napisem Edynburg, nastawiam ekspres do kawy i przygotowuję wodę z cytryną, ścielę łóżko, ogarniam migiem poranną toaletę i siadam do biurka, zaopatrzona już w gotowy kubek kawy z cynamonem. Otwieram kalendarz, włączam
Habiticę i działam. Bo poranki to dla mnie aktualnie najlepszy czas, aby zająć się rzeczami najważniejszymi.
Weź rozbieg!
Nie wiem jak Wy, ale ja zaraz po wstaniu z łóżka nie jestem w stanie tak od razu zacząć pisać pracy magisterskiej czy tworzyć projektów do pracy. Na razie na trening chodzę też raczej koło 8:30-9:00 najszybciej - mój żołądek z rana naprawdę potrzebuje coś zjeść, zanim ciało zacznie pracować w intensywnym tempie. Dlatego codziennie biorę rozbieg. Sprawdzam listę i robię te rzeczy, które nie wymagają ode mnie wielkiego skupienia, ale które jednak trochę szare komórki do działania pobudzą. Może jesteście rannymi ptaszkami i zaraz po przebudzeniu możecie podbijać świat - jeśli tak, to super! Na pewno jeszcze o Was usłyszę!
Ale jeśli tak jak ja potrzebujecie rozbiegu, zacznijcie od rzeczy spokojnych: krótki, motywujący filmik na YouTubie będzie świetną opcją - jest w języku angielskim? Jeszcze lepiej! A może lubisz krzyżówki lub sudoku? Twoje szare komórki na pewno będą Ci wdzięczne za poranne wyzwanie umysłowe. Czytanie książki również będzie dobrym pomysłem, aczkolwiek ja preferuję robienie tej czynności wieczorem, ze względu na jej uspokajający, wyciszający wpływ. Pisanie wpisu na bloga z rana też jest świetną sprawą - największą łatwość w składaniu zdań mam właśnie o poranku - poziom kreatywność też jest wtedy wyjątkowo wysoki. Ale pod żadnym pozorem nie włączajcie Facebook'a tak długo, jak to możliwe. Zauważyłam, że odwiedzenie tego portalu społecznościowego z rana totalnie wybija mnie z rytmu - nagle nie liczy się codzienna lista zadań, a co dopiero ważne projekty. Nim się obejrzę, poranek mija, a robota czeka. Dlatego od dłuższego czasu mam oficjalny zakaz na Facebooka w godzinach porannych!
Jeśli spojrzeć na źródła internetowe, można dostrzec właśnie te dwie tendencje wśród osób, które odniosły w życiu sukces (nie musi to być sukces pokroju Alberta Einsteina, ale zwykły osobisty sukces, jak ukończenie kursu instruktorskiego czy prowadzenie poczytnego bloga):
- część z nich wstaje o poranku i od razu zasiada do ważnych projektów - o godzinie 5 czy 6 nikt im nie przeszkadza, praca idzie jak z płatka,
- pozostali zaczynają od rozbiegu - odpowiadają na maile, zapisują na kartce rzeczy, za które są w życiu wdzięczni, robią trening. Dopiero później zasiadają do rzeczy najważniejszych.
Znaczna większość z nich natomiast wstaje wcześnie rano, bo ma świadomość, że jest to najbardziej produktywna i kreatywna część dnia.
A jak to wygląda u mnie?
Mam w planie dnia takie punkty, które robię codziennie - aktualnie na mojej liście w Habitice jest ich 19 - są to rzeczy mniej czasochłonne, jak np. wzięcie porannych witamin czy pościelenie łóżka, czy bardziej, np. rozciąganie czy... pisanie magisterki. Ale zrealizowanie każdego z nich jest dla mnie ważne, bo nie ma tam punktów bezcelowych. O witaminach zawsze zapominałam do tej pory, rozciąganie zdarzało mi się maksymalnie dwa razy w tygodniu, czasem zaniedbywałam fanpage bloga na FB czy konto na Instagramie. Codzienna lista w Habitice jest o tyle świetna, że nie trzeba jej codziennie wpisywać do kalendarza. Ona tam jest, czeka na Ciebie i na to, aż zaczniesz działać i wykreślać kolejne punkty. Staram się zawsze wykreślić jak najszybciej punkty z danego dnia, aby wieczór był spokojny, bezzadaniowy.
Akurat dziś obudziłam się w głowie z pierwszym akapitem tego wpisu. Nastawiłam szybko kawę, odpaliłam laptopa i zaczęłam pisać. Bo wiedziałam, że myśli są ulotne i już nie raz o tym się przekonałam. Jest godzina 8:30, ja piszę i pisze mi się z cudowną lekkością!
Jednak zwykle zaczynam od obejrzenia kolejnego odcinka
ojca Szustaka na jego
kanale na YouTubie. Jeżeli ojca nie znacie, to zachęcam do posłuchania - mówi w sposób prosty, a w rzeczach całkiem zwykły potrafi znaleźć głębokie znaczenie i przekaz. Szczególnie polecam Wam jego wykład na temat
dogadywania się w związkach.
Potem na horyzoncie pojawia się
Duolingo - oczy mam już trochę szersze, głowa też zaczyna lepiej funkcjonować, więc czas trochę pomyśleć. Od kiedy korzystam z Habitici nie opuściłam ani jednego dnia w moim przyswajaniu słówek z hiszpańskiego - aktualnie mam ciąg 32-óch dni nauki! Jeszcze trochę i zabiorę się za czytanie bajek po hiszpańsku.
Po (często też przed) Duolingo i ojcu Szustaku szykuję śniadanie i biorę leki. Niby nic ambitnego, ale dla mnie śniadanie to najważniejszy punkt poranka. Na pustym żołądku daleko nie ujadę - należę do tych osób, które jedzą dużo (ale zdrowo) i mój żołądek co 3-4 godziny bardzo skutecznie (skrętami żołądka czy wręcz uczuciem nudności) dopomina się o jedzenie. Czasem nawet uczucie głodu potrafi mnie obudzić przed budzikiem! A do śniadania witaminki i suplementy - coś, do czego nigdy głowy nie miałam. Aktualnie regularnie przyjmuję cynk, witaminę C, D i suplement o nazwie Vitapil - podobno świetna kuracja dla słabych, wypadających włosów. Moje zaliczają się do tej grupy - niegdyś mocne i grube włosy niestety bardzo osłabił stres.
Zanim przejdę do czynów większych, staram się też chwilę poruszać zaspanymi kończynami, głową, zrobić kilka przysiadów czy podskoków, żeby pobudzić krążenie i umysł do działania. Zwykłe rozruszanie stawów, kilka wdechów świeżego powietrza i poskakanie na jednej i drugiej nodze naprawdę potrafi zdziałać cuda!
Czas podbijać świat!
Po porannej umysłowo-fizycznie rozgrzewce, przychodzi czas na działanie. Tu już chyba każdy z Was wie, co danego dnia jest najważniejsze do zrobienia. Jeśli macie na głowie duże projekty, prezentacje czy naukę - nie odkładajcie tego na godzinę 16:00. Zapewniam Was, że Wasze zdolności i chęci o tej godzinie będą już dalece niższe od poziomu porannego. Rozgrzewka po pobudce nie ma sensu, jeżeli pozwolicie swojemu ciału i głowie na wychłodzenie zaraz po niej. Zacznijcie działać od razu. Sprawdźcie na Waszej liście, jakie jest najważniejsze zadanie, które musicie zrobić danego dnia. A może macie projekty, które wiszą nad Wami od długiego czasu i już spisaliście je na straty? Chwyćcie byka za rogi i jak już zjecie śniadanie i rozwiążecie krzyżówkę, zabierzcie się za to, co ważne i podbijcie świat! Nawet jeżeli to będzie Wasz mały wewnętrzny świat satysfakcji.
A jak to jest u Was? Wpadacie z rana w wir pracy, czy raczej robicie przed tym krótką rozgrzewkę?