Wybaczcie, że nie było wczoraj postu, ale niestety nie wyrobiłam się ze wszystkim, a ten tydzień jest w miarę aktywny i wyszło jak wyszło :) Nie wiem czy też post pojawi się w piątek, ale obiecuję, że w następnym tygodniu posty będą już regularnie.
Ok, ktoś chce może coś smacznego pochrupać?
Orkisz w jednej smakowej wersji na blogu się już pojawił, a była to wersja z liofilizowaną wiśnią, której recenzję znajdziecie tutaj. Dziś czas na równie kwaśne klimaty, ale w trochę innym wariancie. Żurawina? Ja jestem na tak! A jak wypadło smakowo? Zapraszam do czytania :)
Skład:
Wygląd i smak: Zacznę od samej grafiki opakowania, która ponownie jest pięknie zrobiona, ponadto z pomysłem :) Dzięki temu, że opakowanie jest lekko przeźroczyste, możemy zobaczyć jak wygląda nasz orkisz oraz ile dodatków posiada. Wiem, że dużo ludzi lubi mieć taką świadomość, co kupuje, a więc takie opakowania sprawdzają się w 100%.
No dobrze, a jak to wszystko ma się w środku? Zacznę od samego orkiszu, który nie dość, że jest zdrowy to i pyszny! Jego wersja w miodzie zachwycała mnie już niejednokrotnie, a wyważona słodycz powodowała, że lubię do takie przysmaku powracać. Żurawina, miód i orkisz...czy to może smakować źle?!
Zapach po otwarciu opakowania był obłędny. Słodki, ziarnisty, ale i też kwaśny. Ku mojej uciesze, liofilizowanych kawałków żurawiny było bardzo dużo! A to świetnie, bo lubię owocowe akcenty w takich płatkach ;) Dobrze, a jak smak? Bardzo ciekawy, smaczny, ale piekielnie kwaśny! Żurawina swoim kwaskiem aż szczypała w język, a więc nie byłam w stanie zjeść dużej ilości za pierwszym razem. Ogólnie jest to bardzo smaczna przygoda smakowa, ale dla mnie ciut za kwaśna. Jednak preferuję zestaw wiśniowy, a Wy? Próbowaliście? Jeśli nie to koniecznie to nadróbcie ;)
Podsumowując:
8/10
Cena - ok. 5 zł Rossmann, Mila, Polomarket, Auchan
Czy kupię ponownie? - Tak!