Witajcie!
Nadeszła Wielkanoc to i również przyszedł czas na moje wielkie jajo Oreo.
''Chodziło'' ono za mną bardzo długo, nie dawało spać i doprowadzało do szału, gdyż nigdzie nie mogłam ich dostać. Instagramowe fotki tylko kusi, ale...i ja upolowałam! Zapłaciłam dużo więcej niż myślałam, niestety.
Ale czy było warto tak za nią ganiać? Czy spełniała moje oczekiwania?
Zapraszam!
Skład:
Wygląd: Pierwsza myśl - ''OMAMOKOCHANA TO JEST PIĘKNE, SŁODKIE, I MUSZĘ TO MIEĆ!''
Napaliłam się na nie jak malutkie dziecko, ale sami zobaczcie, przecież to jest takie śliiiczne! :)
Jajo przeprane za królika z kokardą i mini jajeczka z kremem oreo. Milkę Oreo wielbię więc ślina tylko mi kapała. Byłam święcie przekonana, że to wielkie jajko a) ma w sobie jajeczka oreo b) jest wielkim jajkiem z kremem w środku. Ale zaraz...ktoś mnie zrobił w konia! Jajo jest puste, a garstka (taka jak dziecięca dłoń) jest na dnie opakowania - nuda! :(
|
Tak, to wszystkie cukierki :/ |
Smak : Duże jajo to nic innego jak najzwyklejsza mleczna czekolada Milka. Przeraźliwie słodka, która solo mi nie podchodzi. Z Milki nie lubię tylko 3 czekolad : zwykłej mlecznej, Daim i waniliowej - jajo poszło do familii (i tak nadal go nie zjedli). A co z jajeczkami? Zacznę od tego, że są strasznie małe! Te Niemieckie są jakieś większe...zawiodłam się i to strasznie! Smakują jak milka Oreo, żadne ''wow''. Szczerze? Na prawdę spodziewałam się czegoś innego! Strata pieniędzy...i pomyśleć ile bym miała tabliczek zwykłej milkowej Oreo! (5!)
Podsumowując:
Smak dużego jajka - 5/10
Smak małych jajeczek - 10/10
Średnia - 6/10
Cena - 13,99 Carrefour 9,99 Rossmann
Czy kupię ponownie - Nie