Witajcie! Ten ciężki, długi i paskudny dzień mam już za sobą, jeszcze tylko jutrzejszy równie paskudny i wyczekany piątek! :)
Czeka ma jutro sporo nauki, ale nie mogę się ciągle tylko przejmować, prawda?
W folderze mam pełno recenzji, ciągle się gromadzą i gromadzą, a ja tylko dokupuję nowe rzeczy :P Musze trochę przystopować bo blog będzie w końcu poświęcony tylko im, a tak nie chcę. Ok, ok, koniec narzekania. Dziś mam dla Was recenzję cieciorki, a dokładnie przekąski z niej - cieciorki prażonej, którą otrzymałam od
SKWORCU, zapraszam!
Skład:
Wygląd i smak: Cieciorka prażona, to przekąska, którą chciałam już spróbować od bardzo dawna. Kocham strączki, a cieciorka jest jednym z ulubionych. Nie rozumiem jak można nie lubić strączków, cieciorka, groszek, fasola, soja...przecież to jest takie dooobre! :D (pozdrawiam mamo). Ale skupiając się na samej cieciorce...wygląda mało apetycznie, nie oszukujmy się. Moja siostra, gdy pierwszy raz ją zobaczyła, porównała ją do robaków. Po części się zgadzam, bo przypominają mi takie czarne biedronki niszczące kwiaty i warzywa w babcinym ogrodzie. No, ale w sumie jak to mawiają ''nie oceniaj książki po okładce'', wypada spróbować. I jak? WSPANIALE! To najlepsza przekąska na świecie, a orzeszki, chrupki, chipsy i bóg wie jeszcze co, niech się chowa i płacze nad wspaniałością prażonej cieciorki. Smak jest wspaniały, delikatny, groszkowy, coś jak groszek ptysiowy, takie lekkie! Moc smaku, moc smaku, powiadam :D Jest tak uzależniająca, że nawet nie zorientujemy się, że zjedliśmy aż tak dużo. Tu akurat nie musimy się martwić, że zjedliśmy ''syf'', bo taka cieciorka jest dużo, dużo zdrowsza i wnosi coś do naszego organizmu. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie teraz obiadu bez tej cieciorki, którą dodaję nagminnie jako element chrupiący. Nie zastanawiać się - zamawiać!
Podsumowując:
10/10!!
Czy kupię ponownie - Tak!