Lublin jest miastem akademickim. Lokal na ulicy Marie Skłodowskiej Curie od kilku lat zmieniał swój gastronomiczny profil. Od pewnego czasu w Lublinie zasmakowano w burgerach, także i w tym miejscu zakrólował "Tu Burger".
O "Tu Burgerze" słyszałam w samych superlatywach, więc moje kroki skierowałam, aby wbić zęby w kawał wołowiny w bułce. Mój wybór padł na klasycznego burgera w cenie 10 zł. Plusem był sporej wielkości kawał wołowiny zamknięty w przyjemnie smakującej bułce na której znajdował się sezam i czarnuszka. Tym można się najeść! Szczególnie, gdy jesteś zmęczonym studentem po dniu zajęć albo trenujesz wspinaczkę do ostatku sił.
Minusem jest zastanawiająca ziarnista struktura wołowego kotleta. Ponadto było niezbyt doprawione; dopieprzenie i podlanie odrobiną keczupu było konieczne. Kolejnym problemem jest sposób podawanie burgera. Burgera powinno wziąć się w łapy po czym wbijać kły w soczyste mięso. Niestety burger jest zbyt duży, aby wziąć go dłońmi, a próba jego dekonstrukcji kończy się fiaskiem. Sos i tłuszcz z kotleta przenika do papieru, w które zawinięta jest przekąska. Trzeba się nieźle natrudzić i napocić, aby poszczególne elementy zgrabnie trafiały do ust. Widzę potencjał w tym miejscu i mam nadzieję, że będą się rozwijać. Dobrze, że powstają miejsca jak "Tu Burger". W prawdzie nie doprowadzili mnie do stanu ekstazy, ale polecam, gdy jesteś głodny lub zapracowany.