Możesz zachodzić w głowę w jaki sposób zrobić soczystego burgera z blogera. Powinien być to koniecznie bloger. Miejska legenda głosi, że blogerki bywają zbyt żylaste. Zawierają także mniej tłuszczu, który jak wiemy jest nośnikiem smaku. Pierwszym krokiem w drodze do doskonałego burgera jest dobór odpowiedniego blogera.
Rozumiemy przez to osobnika treściwego, o ciekawych poglądach, którymi będziemy mogli się nasycić i solidnie nakarmić. Proponuję np.: Halo ziemia, Stay Fly czy Jasona Hunta. Vlogerzy także mogą ostatecznie być zjedzeni. Z tego gatunku dobrym będzie Radek Koterski z Polimatów albo Włodek Markowicz. Grunt, aby nie nabawić się niestrawności lub nie daj Bóg! czkawki. To może nas spotkać podczas smakowania blogera gorszej próby lub też niepierwszej świeżości. Uwierz mi, tego z pewnością nie chciałbyś doświadczyć.
Doskonałym towarzystwem tego dania będzie sos z komplementu. Nie od dziś wiadomo, że wspaniale współgrają ze sobą oba smaki, a sos dodatkowo podkreśla treściwość blogera. Komplement jest starym sposobem, aby bloger skruszał i wszystkie soki zostały wewnątrz. Jednak lepiej go stosować jako dodatek, bloger skąpany w solidnej dawce komplementu potrafi odwdzięczyć się nam poprzez zaostrzenie apetytu na kolejne smakowite treści.
Burger z blogera w delikatnym sosie z komplementu
Potrzeba będzie:
1 treściwego blogera
Sól do zakonserwowania poglądów
Czarnego pieprz dla zaostrzenia języka
Klarowanego masła, aby nie przypalić wrażliwej struktury blogera
1 pora
Kilkanaście listków z natki pietruszki
1 ząbka czosnku (podobna funkcja jak czarnego pieprzu – dobry bloger to cięty bloger)
Postępujesz tak:
Mięso z blogera należy pokroić na kawałki, dodać pora, czosnek oraz natkę pietruszki. Doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem. Dokładnie wymieszać i uformować zgrabne kotlety. Następnie należy w miskę po mięsie wlać oliwę, brać kotlety w dłoń i smarować z namaszczeniem wymienionym tłuszczem. Odkładać na tackę, aby mięso z blogera mogło odpocząć.
Teraz dochodzimy do sedna sprawy. Dużą patelnię rozgrzewamy mocno. Powstałe kotlety smażymy około 3-4 minuty z każdej strony. Burgery powinny pozostać soczyste w środku. Nie ma nic gorszego niż wysuszyć zbytnio blogera. Wtedy nawet sos z komplementu nie uratuje powstałego dania. Z resztą możesz się domyśleć, że długość smażenia, wielkość i grubość mięsa uzależnione jest od skali i wielkości blogera. Inaczej obchodzimy się z Jasonem Huntem, a inaczej ze Stay Fly’em. Jason Hunt powinien być bardziej krwisty, a Stay Fly może być podany z wasabi.
Delikatny sos z komplementu:
Potrzebujesz:
4 łyżek komplementu (lepiej sprawdzają się te o konsystencji jogurtu naturalnego)
2 łyżki majonezu
2 – 3 fileciki anchois
2 łyżki posiekanej drobno kolendry
Komplement miksuję wraz z majonezem do uzyskania jednorodnej masy. Następnie dodaję pokrojone drobno fileciki anchois oraz posiekaną kolendrę.
Całość łączymy w solidnego burgera. Bułka, kotlet z blogera, warzywka i sos. Całość wedle wszelkich zasad serwowanych przez panią Magdę G.
Podaję szybko, aby kotleciki z blogera zostały jak najprędzej skąpane w komplemencie.
UWAGA! Podczas tworzenia burgerów z blogera nie wykorzystywałam niczego z chowu klatkowego ani hodowli przemysłowej. Nie ucierpiał również żaden bloger.
Wpis zainicjowany dzięki Stay Fly i jego odezwie na FB. Podjęłam "czelendż" i mam nadzieję, że sprostałam. Twórcze pisanie zostało wyzwolone.