zdjęcia : foodiesfeed.com
Media ostatnio huczą i przekrzykują się w doniesieniach o wprowadzeniu ustawy, która zabrania sprzedawać w sklepikach szkolnych niezdrowe produkty. Najczęściej przedstawiane jest to w atmosferze sensacji i pokazywania jak bardzo dzieci będą nieszczęśliwe jedząc marchewkę czy jabłko.
Nawet rządzący posługują się słownictwem potocznym per "grubaski", a ustawa ma dopomóc w eliminacji tego zjawiska. Tyle w mediach, a jak jest na prawdę.
Do źródeł
Po pierwsze to nie jest ustawa, a rozporządzenie, które zawiera wiele wytycznych. Pełna nazwa brzmi: "Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 roku w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach". Uff, skoro przebrnęliście przez tytuł rozporządzenia to zapraszam do zapoznania się u źródeł czyli w Dzienniku Ustaw. Można przyznać rację, że nazwa "ustawa o zdrowym żywieniu w szkołach" jest bardziej przyjazna dla obywateli oraz rodziców dzieci. Z pewnością widzę pewną ułomność w dacie publikacji rozporządzenia tj. 28 sierpnia. Ja się pytam jak sklepiki miały być dobrze i zaopatrzone zgodnie z rozporządzeniem na 2 września mając do dyspozycji 2 dni.
Z czym to jeść?
Po drugie widzimy, że lista produktów zalecanych jest bardzo bogata. Preferowanymi kanapkami są te na bazie pieczywa razowego lub pełnoziarnistego oraz pieczywo bezglutenowe. Jako dodatki zaleca się przetwory mięsne o 70 % zawartości mięsa z nie większą zawartością tłuszczu 10 g na 100 g produktu. Dodatkowo poleca się jaja, sery z pominięciem serka topionego ( chwała Panu! Ser topiony to nie ser. Zapamiętać raz na zawsze.) Kanapki maja zawierać owoce i warzywa. Nie używać sosów, w tym majonezu, ale można używać ketchupu. Do picia ma być dostępne mleko, w tym mleko roślinne(!). Wolne od sztucznych dodatków i cukru. Czy to na prawdę takie straszne? Oczywiście poleca się produkty mleczne poddane fermentacji/przetworzeniu jak jogurt, kefir, zsiadłe mleko itp.
Ponadto produkty zbożowe typowo śniadaniowe. Różnego rodzaju płatki, muesli bez dodatku cukru i substancji słodzący i ulepszających. Dzieci mają mieć dostęp do warzyw i owoców gotowych do bezpośredniego spożycia, do świeżych soków i do musów owocowych.
Do picia zaleca się wodę mineralną w różnym stopniu mineralizacji, wodę źródlaną i stołową. Także herbatę (słodzoną miodem), kawę zbożową i napary owocowe.
Zmieni się z pewnością otoczenie w szkole. Nie będzie już automatów z batonikami, napojami energetyzującymi, wysoko słodzonymi i innymi zapychaczami. Dotyczyć to będzie wszystkich szkół, w tym prywatnych, poza szkołami dla osób dorosłych. To jest dobra wieść, szczególnie, że dzieci i nastolatkowie spędzają w szkołach ogrom czasu. Niekiedy od 8:00 do 16:00. Zdrowe produkty mają mieć charakter śniadaniowy a nie przekąskowy.
Doceniam też walor edukacyjny tego działania. Dzieci poznają nowe, inne produkty, rozszerzą swoje pole kulinarnego widzenia. W ten sposób dorastają i kształtują się młodzi świadomi konsumenci. Zobaczmy więcej dobra, które wyniknie z przysłowiowej gruszki i pietruszki. To jest na prawdę dla dobra dzieci i młodzieży, a nie przeciwko im.
Zdrowe jedzenie, to pewnie drogo
Często słyszymy takie zdanie, które ma dyskwalifikować zdrową żywność. Otóż, niekoniecznie. Sześciolatek ma mniejsze potrzeby niż piętnastolatek. Dlatego powinny być przygotowane porcje dedykowane tej grupie w odpowiedniej cenie np: 1/3 porcji "normalnej" kanapki to 1/3 ceny. Poza tym czy marchewka na targu kosztuje majątek?
Nie, dlatego w sklepiku szkolnym z pewnością nie będzie lichwiarskiej przebitki. Dajmy czas na rozkręcenie i przyzwyczajenie się do nowych standardów. Dzieci łatwo się dostosują o ile my dorośli nie będziemy prowadzili podprogowej rewolucji mówiąc, że to jest fanaberia i odbieranie wolności wyboru.
Jak wyjść z tej sytuacji?
Kluczem do sukcesu jest przedłużanie zdrowego żywienia także w domu rodzinnym. Pokazywanie przez rodziców, że zupa warzywna może być pyszna i zdrowa. Jako deser można zjeść jogurt ze świeżymi owocami np; delikatnie polane miodem. Jak jedzą rodzice tak jedzą dzieci i nawet jak nauczycielka zabroni to w domu wychowanek sobie "odbije" słodkości w domu. Jak na razie jedynym wyjściem dla mnie z tej sytuacji jest solidaryzowanie się z dzieckiem i jedzenie również zdrowych produktów. W końcu przykład idzie z góry...
A i polecam posłuchać audycji Klub Trójki --->klik<--- z dnia 1 września 2015 roku.
A Ty co myślisz o całym larum?