○ bananowa jaglanka z amarantusem na ubitym białku, podana z resztą banana, wiśniami, masłem orzechowym, czekoladą 72% i mieszanką bakalii
○ Jaglanka:
4 łyżki kaszy jaglanej
1 łyżka ziaren z amarantusa
1 szklanka wody
1/2 bardzo dojrzałego, średniego banana
białko
Dodatki: masło orzechowe
duża kostka czekolady
wybrane owoce, bakalie
Kaszę jaglaną i amarantusa zalewamy wodą i wstawiamy na gaz. Gotujemy ok 10 minut. W tym czasie rozgniatamy banana i ubijamy białko na sztywną pianę. Do jaglanki dodajemy banana, mieszamy. Po 2-3 minutach dodajemy również białko, gotujemy jeszcze chwilkę. Zdejmujemy z ognia. Mieszamy. Przekładamy do miseczki razem z dodatkami. Odstawiamy na 2 minuty pozwalając się rozpuścić czekoladzie i masłu. Gotowe :)
Moje dzisiejsze śniadanie (można nawet powiedzieć, że drugie śniadanie) miało prawie 600 kalorii, mnóstwo węglowodanów i było niemożliwie słodkie, ale właśnie takie było mi potrzebne!
Dlaczego? Otóż dziś o nieprzyzwoicie (dla mnie) wczesnej porze po raz kolejny miałam badania. I co się stało? Po tym, jak przetrwałam napełnianie trzech probówek moją krwią...zemdlałam! Pierwszy raz w życiu! To było zdecydowanie najbardziej nieprzyjemne, żenujące, ale i niesamowicie ekscytujące przeżycie haha. Muszę jednak przyznać, że niezwykle się przestraszyłam, gdyż w jednym momencie siedziałam na krześle, a chwilę później czułam się, jakby ktoś budził mnie ze snu i widziałam tylko dziwną grę świateł. Na szczęście po kilku łykach wody doszłam do siebie, zjadłam przygotowaną wcześniej kanapkę z masłem orzechowym oraz rodzynkami, wypiłam całą butelkę mineralnej i wróciłam do domu.
Tam, już na spokojnie przygotowałam dzisiejsze cudo :) Opcja bardzo cheatowa, idealna na dni, gdy potrzeba mnóstwo energii. Połączenie masła orzechowego, banana, czekolady i bakalii dało niesamowitą, ogromnie sycącą i przeładowaną mieszankę słodyczy, którą dzielnie równoważyły kwaśne wiśnie. Zdecydowanie jedna z najlepszych jaglanek w moim życiu, a ze względu na jej turbo-właściwości na pewno będę ją kopiować przed ważnymi egzaminami :D
Jak zauważyliście nie dodałam jeszcze czerwcowego podsumowania, ale po prostu nie za bardzo miałam z czego je złożyć :D.
W tym miesiącu postaram się jednak robić więcej zdjęć, żeby nie zostawić was z niczym. Mimo wszystko, jako, że zaczął się już lipiec, wprowadziłam na bloga coś nowego - zakładkę
Co dzisiaj na obiad? Od pewnego czasu gotuję sobie całkowicie sama, dlatego pomyślałam, że mogłabym tutaj publikować również moje (bardziej lub mniej) udane obiady.
Jeśli oczywiście akceptujecie ten pomysł, w zakładce będą pojawiać się przygotowane przeze mnie dania główne :D. I z góry przepraszam, jeśli niektóre zdjęcia są naprawdę słabe, ale były wykonywane na szybko, bo przecież nikt nie lubi zimnych obiadów ;)