Ostatnio spędziłam pół dnia na poszukiwaniu idealnego kalendarza papierowego. Takiego, w którym będzie można notować każdą głupotkę. Z długopisem w ręku. Nie na ścianie, jak do tej pory. Przyznaję, wykazuję wzmożone zapotrzebowanie na planowanie. Projekt goni projekt i projektem pogania. Moje blogowanie wymaga organizacji... w końcu! Reasumując, dzień spędziłam zmarnowałam i poległam. Bo ten za duży, a ten za mały. Ten może i by mi się podobał, ale nie miał podziału na drzemki. A tamten miał brzydką obwolutę. Szaleństwo!Ostatecznie z pomocą jak zwykle przyszła blogosfera. Na nią zawsze można liczyć. Zobaczcie co znalazłam. Może chociaż Wam pomogę. Bo ja nadal jestem w kropce. Nie wiem na który się zdecydować. Masz babo placek!
Ten niebieski ptak ma na mnie oko za każdym razem gdy odpalam okienko na świat. Kalendarz Magdy z Food Illustration można wydrukować, albo tak jak ja ustawić sobie jako tło na lapku. Marzy mi się grudniowa, piernikowa owsianka. Omomomom! Madzia, mam nadzieję, że to czytasz ;)
Przyznaję. Z tapet One Little Smile nie korzystam, ale co miesiąc je podziwiam. Proste, ale z motywem przewodnim zawsze trafiają w sedno. W tym miesiącu ślinianki wariują na widok smakowitego kociołka z rozgrzewającą zupą. Apropos, jesteście gotowi na kolejną owsianą akcję z zupami w tle?
Gloria z When in jungle, jak sama przyznaje, oferuje coś prostego i ładnego. Planner bez dat. Bo czemu nie? Mnie się podoba. A jeśli komuś brakuje numerków, to zawsze można je sobie dopisać. Dla chcącego nic trudnego.
Pora na mega kreatywny planner Kasi z Worqshop. Któż go nie zna? Towarzyszył mi podczas planowania pierwszego wyzwania. Zawiera w sobie to, co najważniejsze, a równocześnie nie przytłacza ogromem informacji. Jak na razie to mój faworyt.Wszystkim, którym brakuje pomysłów na comiesięczne wpisy polecam
Sowity Planner Blogera. Pojawiam się w nim czasem i ja ze swoimi wyzwaniami.
Właśnie, chcecie listopadowe?
A na koniec coś co i mnie się marzy. Ale zdaje się, że z marzeniami o autorskim owsianym kalendarzu poczekam sobie... rok, heh! Póki co odsyłam Was na blog Freelancerki. Grafiki w kalendarzu nie są do końca w moim guście, ale projekt godny jest polecenia. Co właśnie czynię.
Po rekomendacji Anety z bloga Hey-Ho coraz mocniej skłaniam się ku wersji online. Google Calendar. Chociaż zawsze przy tego typu aplikacjach mam obawę, że ktoś mnie nie podejrzy i zacznie mi grzebać w myślach. Taka paranoja ;)
Kogo pominęłam???
A z jakich kalendarzy/ plannerów Wy korzystacie? A może sami tworzycie?
Podzielcie się swoimi typami w komentarzu.
* * *
A jeśli już zaopatrzycie się w odpowiedni kalendarz/ planner warto efektywnie z niego korzystać. W tym celu zachęcam do lektury wpisów
Co mi daje planowanie? Niebałaganki oraz
5 błędów efektywnego planowania wspomnianej już dziś Anety.
Hej ho i do następnego czytania!