Witajcie.
Życie pięknie toczy się dalej, ja mam mnóstwo nowych pysznych przepisów, tylko zostaje ciągle jedno ale pod nazwą „Dzięwięć-Godzin-W-Pracy-Przed-Monitorem”.
I od razu odechciewa mi się w ogóle naciskać taki mały okrągły przycisk „Power” w komputerze,
Pora to zmienić. Rządy się zmieniły, obyczaje też, czasy – jak wyżej. Włączyłam tego grata i po miesiącach nieobecności nadrobię dziś moje zaległości. Ach. I ech! :)
Walnęłam tym blogiem, kiedy okazało się, że nie tylko nie mam miejsca na publikowanie zdjęć, ale też nie mam opcji ściągnąć ich tutaj z Google Plus. Teraz spróbuję z Pintrestem, potem ze wszystkim, co się będzie dało. Ten blog dodawał mi energii do działania.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto cudze wysiłki skaże na porażkę i obwieści klęskę. Nie wiem, czemu w to kiedyś uwierzyłam, skoro od początku pisałam dla siebie.
Nie jestem wielką diwą kulinarnych programów, ani najsłynniejszy blogerem roku. Zupełnie nie przeszkadza mi to w życiu i jakaś część mojej duszy, którą we współczesnym kosmopolitycznym świecie można nazwać amerykańską, wciąż jest ze mnie dumna i wymachuje książką kucharską niczym wielką flagą.
O. I już. Pisanie daje mi tak wiele przyjemności. Jedzenie, fotografia, wyglądanie przez okno w pracy, spacer po górach. Prostota. Piękno. Życie!
Do zobaczenia niedługo w nowym przepisie.