Nie utyjesz od jednego pączka tak, jak nie schudniesz od jednej sałatki.
Jednym słowem piosenki nie zaśpiewasz. Jednym ruchem nogi maratonu nie przebiegniesz.
Jednym niezapalonym papierosem płuc nie uleczysz.
Zawsze jednak trzeba postawić ten pierwszy krok. Zawsze.
Obojętnie jaką drogę obierzemy zawsze pierwszy krok trzeba postawić. On zazwyczaj jest najtrudniejszy. Pierwszy, drugi, kryzysowy trzeci, czwarty, a dalej idzie już łatwo.
Ja byłam już niemal na szczycie, ale tak jak w górach bywa- szczyt skrył się za obłokami, a ja zwątpiłam, że on tam jest. Asekuracyjnie zeszłam do punktu wyjścia. Fizycznie, psychicznie. Zwątpiłam w siebie, stchórzyłam. Ale mapę tej drogi już mam, więc teraz teoretycznie powinno być łatwiej. Czy będzie, to się przekonam, ale dziś po raz kolejny wyruszam.
Tym razem ze świadomością, że szczytu czasami nie widać, ale on gdzieś jest.
I do kosza podejście, że to nie dla mnie.
Miłej środy! :)Tak banalne śniadanie, a jedno z najlepszych od dawna!
Serek wiejski z pieczonym cynamonowo- cytrynowym batatem*, gruszką i tahini
*batat pokrojony w kostkę, skropiony sokiem z cytryny i cynamonem, odstawiony na noc.
Pieczony ok 35 min. w 200 stopniach Pam.