Czasu na nieśpieszne codzienne śniadania, gorącej kawy do porannej gazety, rytuałów powtarzających się zawsze po przebudzeniu. Tego luksusu potrzebuję niezmiennie i funduję sobie bez wyrzutu, gdy mogę, bo działa lepiej niż niejedno spa. To niby drobiazgi, a zebrane w całość wzmacniają i zupełnie inaczej pozwalają spoglądać na nadchodzący dzień. Fanaberia, za którą wdzięczny będzie dopieszczony organizm.
W sprawie śniadań jestem konsumentką totalną. Odrobiłam lekcje i pierwszy posiłek traktuję z należytą mu nabożnością. Wkomponowuję się w miejsca, pory roku, nastroje,towarzystwo, ale nie grzeszę przeciw przykazaniu wszystkich dietetyków, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. W Rzymie jadam na słodko, z filiżanką parującego espresso. W Paryżu cafe au lait zagryzam croissantem. W Gwatemali bez zdziwienia przyjmuję talerz kulek z czarnej fasoli wypełnionych czekoladą. Odpowiadają mi te poranne eksperymenty, w mojej zwyczajnej kuchni też nie ma nudy. Gdy trzeba rozgrzewam się jaglanką z cynamonem albo puddingiem z komosy. Weekendowo lubię wszelkie placki, naleśniki i racuchy. Nie oprę się nigdy banalnej kanapce z żółtym serem.
- 2 jajka
- 2-3 plasterki sera koziego w roladce
- łyżka mąki gryczanej
- figa
- łyżka miodu gryczanego
- pieprz
- masło/oliwa do smażenia
- listki tymianku
Jajka ubić z pieprzem na puch. Dodać przesianą mąkę gryczaną, lekko wmieszać do jajek. Masło roztopić na patelni, na rozgrzane wlać masę jajeczną, smażyć do zarumienienia z obu stron. Zdjąć, w środku ułożyć plastry sera koziego, delikatnie zwinąć, udekorować kawałkami figi, wszystko polać płynnym, ciepłym miodem. Udekorować listkami tymianku.
