Kasza ma moc. Wróciła z rozpędem i walczy o pierwsze miejsce w kategorii superfoods. U mnie ma złoto bezapeacyjnie. Za prostotę, chęć łączenia i otwarcie na nowe doznania. Wśród ziaren, które wybieram ostatnio najczęściej jest bulgur. Z bliskowschodnimi korzeniami ma nieco orzechowy smak, dużo kwasu foliowego, łagodzi napięcie i obniża poziom cukru.
Bulgur gotuję w sypkiej wersji, lubię nawet, jak bywa nieco twardy. Kasza ma kilka rodzajów ziaren. Może być drobna, jak piasek i większa niczym kamienie. Do zup polecam tę najmniejszą, do dań głównych dorodniejszą.
Składniki:
- szklanka grubej kaszy bulgur
- pół brokuła
- 3 łyżki zielonego groszku – mrożonego lub z puszki
- łyżka płatków migdałowych
- 2 łyżki oliwy
- łyżka płatków chilli
- sól
- garść zielonej pietruszki.
Kaszę przepłukać, zalać 2 szklankami wody i ugotować do miękkości. Brokuły umyć, w garnku zagotować wodę – do wrzątku wrzucić różyczki brokułów. Sparzyć przez 2-3 minuty. Lekko twarde wyjąć. Pokroić drobniej, wymieszać z groszkiem, posiekaną zieloną pietruszką, płatkami migdałów i kaszą. Wlać oliwę, doprawić solą oraz płatkami chilli.
mmm
nnn