Założę się, że znacie chili con carne. Na bank. Ale czy słyszeliście o jego wegetariańskiej wersji chilli sin carne? Nie? No to najwyższa pora to zmienić. Bezmięsna wersja jest nie tylko wyjątkowo smaczna, ale również wręcz po brzegi wypełniona zdrowymi składnikami. Jestem pewna, że nawet zagorzali mięsożercy stracą dla niego głowę.
Intensywne w smaku, aromatyczne, dość ostre i bardzo sycące. Takie jest chili sin carne. Sos napakowany fasolą, kukurydzą, papryką i resztą sprawia, że nasze zmysły szaleją. Smaki, przenikają się wzajemnie tworząc swego rodzaju magię. Takie czary to ja rozumiem. Co więcej, mogłabym być taką kulinarną czarownicą, rzucającą magiczne zaklęcia i tworzącą tajemne mikstury.
Bardzo Wam polecam ten przepis, choćby po to aby urozmaicić sobie tradycyjny jadłospis. A może aby bardziej docenić walory kuchni roślinnej? Każdy powód jest dobry!
Chili sin carne:
- 1 puszka czerwonej fasoli
- 1 puszka kukurydzy
- 0,5 szklanki granulatu sojowego błyskawicznego
- 500 ml bulionu warzywnego
- 500 ml pasatty
- 2 cebule
- 3 laski selera naciowego
- 2 marchewki
- 1 czerwona papryka
- 3 ząbki czosnku
- 1,5 łyżeczki kuminu
- 0,5 łyżeczki cynamonu
- 0,5 świeżej chilli/ lub ostrej papryki
- 1,5 łyżeczki soli
*0,5 łyżeczki pieprzu cayenne lub chilli
Cebulę, seler, chili i marchew pokroić w drobną kostkę. Usmażyć na oliwie. Lekko posolić. Następnie kiedy warzywa nabiorą lekkiego koloru dodać pokrojoną w kostkę paprykę i granulat sojowy. Fasolę i kukurydzę odcedzić. Fasolę dokładnie wypłukać. Dodać do warzyw. Następnie zalać bulionem i pasattą, dodać przyprawy, poza czosnkiem, przykryć pokrywką i pozostawić na małym ogniu na ok. godzinę, co jakiś czas mieszając. Po tym czasie sos powinien się zagęścić a warzywa powinny być miękkie. Dodać przeciśnięty czosnek, zamieszać i zagotować. Spróbować i w razie potrzeby dosolić. Ilość chilli można zmniejszyć, dobierając ostrość do osobistych preferencji. W razie czego, można zaostrzyć pod sam koniec gotowania. Podawać z ryżem.
Smacznego!