Cześć, tu Małpa. Kręciłam się ostatnio tam i indziej, próbując za wszystkim nadążyć. Prawie mi wyszło.Blog zapadł w wiosenny sen, bo działo się u mnie dość sporo, na zbyt wielu płaszczyznach, żeby znaleźć chęć na kreatywność w kuchni i w internecie.
Jestem w trakcie życiowych zmian. Nie jakichś przesadnie spektakularnych, ale absorbujących. Trochę się ostatnio rozproszyłam, bo okazało się, że mój dotychczasowy system wartości jednak doskonały nie był (co za niespodzianka!) i trzeba go było przeredagować. Działałam przez to bez planu, w chaosie niemal idealnym.
Skutki?
Są.
Najbardziej widocznym efektem jest fakt, że dupa mi urosła. No, ale jak się je jeden posiłek dziennie, który zaczyna się o 7 rano, a kończy o 22, to nie ma się co dziwić. Na szczęście daleko mi do tego, co działo się w absolutnym apogeum, jednak nie ma się co pocieszać, trzeba zawrócić. Mam wakacje, do pracy chodzić nie muszę (yey!), więc mogę ustalić stałe pory posiłków, aktywności fizycznej wszelkiej maści, korzystając z uroków urlopu i nie marnując czasu. Dziś zaczynam, trzymajcie kciuki.
Dzień zaczęłam od jogi i ćwiczeń na mięśnie brzucha i ramion. W planach jest dziś jeszcze rower (celem dostarczenia się do urzędu) i wieczorny jogging.
A to było moje pierwsze śniadanie:
Składniki:
1/2 jabłka
1 nektarynka
garść truskawek
1 łyżka soku z cytryny
pięć migdałów
Jabłko i nektarynkę zetrzyj na tarce o grubych oczkach, truskawki pokrój w ćwiartki, Wszystkie składniki wymieszaj. Jedz od razu.