Od kilku tygodni mam niezłą fazę na robienie hummusu. Średnio 1-2 razy w tygodniu zaprzyjaźniam się z moim nowym blenderem i próbuję zrobić choć trochę inny, albo przynajmniej lepszy hummus niż poprzedni. I wielu próbach znalazłam swój ulubiony, ale nie będę go tutaj wrzucać, bo jest to przepis z książki Jadłonomii, która swoją drogą już chyba jest każdemu znana. No przynajmniej w świecie wege/ wśród maniaków gotowania ;). Dziś pokażę Wam mój najświeższy pomysł, też godny polecenia i zjedzeeenia!
Hummus paprykowo-pomidorowy.
Składniki:- szklanka suchej ciecierzycy
- 3/4 szklanki zmielonego sezamu/pasty tahini
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 1/3 szklanki zimnej wody
- kawałek pora (5-6 cm)
- 3 łyżki soku z cytryny
- 2 łyżki przecieru pomidorowego
- przyprawy: chilli, słodka papryka, zioła prowansalskie, sól
Zalewamy ciecierzycę wodą i zostawiamy na noc. Na drugi dzień gotujemy, aż będzie miękka.
Bierzemy blender i miksujemy razem z tahini. Właściwie, kiedy ja robię hummus, dodaję wszystko naraz do jednej większej miski, czyli w tym przypadku też posiekanego pora, przecier pomidorowy, oliwę, cytrynę. Na koniec, gdy uzyskam gładką masę, przyprawiam chilli, (zmieloną) słodką papryką, ziołami i odrobiną soli. Na wierzch można dodać oliwę i zioła. Mi osobiście hummus najbardziej smakuje, jak poleży kilka godzin w lodówce.
Póki co, od jakiegoś czasu mam tylko zwykłe zdjęcia z telefonu, albo prosto z instagrama. Ale! Siostra przywiozła mi lustrzankę do Krakowa i będę mogła niedługo pokazywać w lepszej formie, to co stworzę w mojej małej studenckiej kuchni.
Podobno co za dużo to nie zdrowo, ale mam ochotę na spróbowanie hummusu z suszonymi pomidorami. Hmm.