"Gorące morza sercem płyną -
Pozłocie nieprzebytych sław,
Gdzieś rzeki nocy mnie wyminą
W głębokich morzach złotych traw"
W dni, w które uczę się wypoczywać, przychodzą mi do głowy pomysły szalone. Zapisywane na podartych karteczkach - ile to już razy wybierałam się do sklepu po zeszyt? - zapełniają koszyk na regale i czekają na odpowiednią chwilę. Wymyślam dla nich daty odpowiednie i z każdą chwilą rozumiem bardziej, że trzeba działać już, teraz, póki sił mi nie braknie. Nauczyłam się nie zatrzymywać, nie zastanawiać nad tym czy warto, coraz częściej ryzykuję i coraz bardziej widzę korzyści, wynikające z podjętych kroków. Jest kolejna niedziela, a ja znów jestem zadowolona. Bardzo. Bardziej. Jest właściwie. Jest pięknie.
Pesto pietruszkowe
pęczek pietruszki
garść startego parmezanu
garść wyłuskanego słonecznika
kilka łyżek dobrej oliwy
ząbek czosnku
No cóż, całość blendujemy. Jeśli jest zbyt gęste, dolewamy nieco więcej oliwy. Gotowe pesto najlepiej chwilę przechłodzić w lodówce. Używamy do makaronów, smarowania kanapek, mięs i innych. W najbliższym czasie na blogu będzie przepis, w którym wykorzystałam właśnie to pesto. Sprawdzajcie :)