No i mam siedemnaście lat.
Wczoraj w ramach przedurodzinowego prezentu razem z koleżanką wybrałyśmy się na Mecz Gwiazd i warszawskiej Politechniki. Tysiące łez śmiechu przez sytuacje boiskowe i ogólnoboiskowe (bardzo przepraszam wszystkich którzy siedzieli blisko nas i musieli słuchać naszych rozmów i zachwytów!). Dzisiaj, już oficjalnie urodzinowo jem drożdżowe, ulubione gofry na śniadanie, czytam biografię Huberta Wagnera, wciąż nie wiem co upiec (ale chyba gofry zrobiły robotę, drożdżowych nie ma serca upiec tylko dla siebie i zawsze robię z podwójnej porcji również dla Rodziców
*czeka na odznakę superdziecko*) i niezdrowo ekscytuję się startem siatkarskiego mundialu.
Niech zapłonie ogień!
na cztery duże, sycące gofry
❀ 40g świeżych drożdży
❀ szklanka ciepłej wody
❀ łyżka cukru
❀ 2 szklanki mąki (ja użyłam szklankę białej pszennej, 3/4 szklanki pszennej pełnoziarnistej i 1/4 gryczanej)
❀ 2 łyżki oliwy z oliwek
❀ odrobina oleju do natłuszczenia gofrownicy
Drożdże kruszymy, zasypujemy cukrem i rozpuszczamy w wodzie. Dodajemy do mąki i oliwy, możemy dodać jeszcze trochę cukru (moje gofry miały bardzo mocny smak drożdży. Osobiście mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, ale jeżeli wolicie słodsze wypieki - dodajcie łyżeczkę czy dwie). Krótko wyrabiamy ciasto łyżką. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na kwadrans, aż wyraźnie urośnie. Po tym czasie smażymy w natłuszczonej, rozgrzanej gofrownicy przez siedem, osiem minut. Studzimy i podajemy z ulubionymi dodatkami.