W oczekiwaniu na kuriera i mecz nudzę się bardzo
ale nie do tego stopnia żeby zabrać się za pracę domową na jutro i przypominam sobie że przecież mam śniadaniowego bloga i osiemnasta to dobry moment na dodanie wpisu. Wybaczcie mi że ostatnio mnie tu nie ma prawie, powód jest jeden, wszystkim znany - szkoła. Okazało się że druga klasa jest okropna, chyba najcięższa ze wszystkich, bo przedmiotów najwięcej i godzin też najwięcej i rano wolę poleżeć te pięć minut dłużej w łóżku niż męczyć się ze światłem, wymyślaniem ładnie wyglądających
blogowych śniadań. Więc najczęściej kończy się na tostach, wepchanych w siebie w pośpiechu, chociaż zdarzają mi się też jakieś ciekawsze posiłki jak dzisiejszy na przykład. W ogóle to polecam serdecznie, wystarczy rozkroić banana, wysmarować masłem orzechowym, wstawić do piekarnika i iść umyć włosy. Pieczone śniadania, nawet banalne, to nie taka głupia sprawa.
Inspiracja przyszła stąd.